(mtg): sJ , bardzo ''cenię i szanuję'', za ich niezłomną postawę.
Obserwując ich codzienny trud życia który związany jest mianowicie ze stojakowa niem oraz za bezwzględne postępowanie w stosunku do osób opuszczających to ugrupowanie- nie każdy tak zdecydowanie może postępować pokazując publicznie swoją wiarę w stosunku do rodziny, przyjaciół, znajomych.
Jest zastanawiające, co powoduje tak konsekwentne wyrażanie swoich uczuć w imię miłości bliźniego?
Z jednej strony to ich podziwiam z drugiej strony to mnie przeraża i napawa lękiem, aby być świadomie pogrzebanym za życia w ich odczuciu.
Miłość to wielkie słowo, ale żeby w jej imię donosić na drugich to trudne do pogodzenia z logiką.
Dlatego na propozycje pójścia na łyk czerwonego wina, zdecydowanie odmówiłem, obawiając się powrotu w szeregi osób tak ceniących miłość do bliźniego.