U nas sala pełna, na korytarzu aż stali, druga klasa wypełniona. Siostry, piękne fryzury, suknie kupowane z dużym wyprzedzeniem, odsłaniały coś więcej niż zwykle. Bracia, wyciagneli stare ślubne garnitury, coraz bardziej opinające ich brzuchy. Piękne kwiaty, telewizory wypucowane do granic możliwości podkreślały powagę chwili. Uśmiechy, poklepywanie się po ramieniu, uściski i dyskretne całusy. Wtedy brat dał znać, że skromna uroczystość się zaczyna. Wzniośle zaśpiewano, skromnie pomodlono, i wysłuchano porywającego wykładu. Kiedy kielich wędrował z rąk do rąk, zauważało się osoby dumające nad losem najwiekszego człowieka.
I tylko na niedzielnym zebraniu jakoś nas tak mało było, bo na pamiątke połączono dwa zbory, uśmiechły zgasły, prowadzono jakieś osoby do pokoju zwierzeń, telewizory pokazywały już tylko propagande zamiast obrazku z Jezusem a ludzie dumali co tu na obiad zjeść, jak wrócą. Świeta, świeta i po świetach.