Na jednym z pierwszych moich zgromadzeń w Warszawie, mogłam zobaczyć z bliska Teodora Jaracza.
Jak przeszedł, grono starych świadków Jehowy, głęboko westchnęło:
"Brat Jaracz, Brat Jaracz" !!! Zapytałam, a cóż to za brat, osoba, że taki podziw wzbudza?
No i usłyszałam, że to członek Ciała Kierowniczego i namaszczony do rządu w niebie.
No, no, byłam pod wrażeniem, że mogłam go osobiście choć z bliska widzieć na oczy.
Nie lada zaszczyt, widzieć człowieka, który będzie z Jezusem panował w przyszłości w niebie.
No oczywiście, dziś moje zdanie w tej kwestii radykalnie się zmieniło.
Prawda o prawdzie to wyprostowała.
Ale cwanie się w tej kwestii poukładali, panowie z Warwick.
Stoją przed owcami na tronie Boga i mogą sobie uzurpować prawo do bycia w uprzywilejowanej pozycji.
Są wszystkim dla swoich wiernych: prawodawcami, ustawodawcami i sędziami w jednym.
Nic dziwnego, że ta sekta jest taka chora i produkuje tylu chorych ze szczerych ludzi.
No, ale ...
Nadaszyniaku. Bardzo jestem ciekawa Twoich relacji, odczuć i tego jak się czułeś mając tę nadzieję?
No i w ogóle Twoich odpowiedzi w tej kwestii i myślę, że nie tylko ja z tego forum.
A i zaglądający tu ukradkiem śj zapewne też chętnie to sobie poczytają.
Bo jesteś chyba jedyną osobą na tym odstępczym forum z taką byłą nadzieją.
Byli betelczycy, starsi, pionierzy, koordynatorzy, obwodowi, to już coś dla tego miejsca.
Ale Ty, pobijasz ich wszystkich, to tak prawie jak Raymond Franz, który też należał do grona namaszczonych.
I odkrył kuluary w swoim "Kryzysie Sumienia" tegoż ciała "niebiańskiego".
Podziel się swoimi emocjami.
My, jako te szare owieczki, no przynajmniej mówię tu o sobie, chętnie Cię posłuchamy.
Jestem bardzo ciekawa tego, co nam wyjawisz.