A ja na swój sposób byłam szczęśliwa,ogólnie rzecz biorąc zawsze znajdę jakiś powód do szczęścia.Raczej jestem optymistką.Ewntualnie mogę się wkurzyć na coś w,ale nie ma to wpływu na moje endorfiny :)Wkurzyłam się wts no i odeszłam,ale nie zburzylo to mojego nastawienia.Nigdy nie byłam zbyt nadgorliwa,a jak przyszlo zdawać raport ,wybierałam się do służby raz w miesiącu,żeby było co tam wpisać +studium z dziećmi no i kamień z serca.
Zapomniałabym, dwa tygodnie temu w sobotnie przedpołudnie miałam niespodziewany nalot takiego małżeństwa że zboru,ona taka wścibska ,wiecie z gatunku siostry starszej, zaczęła wypytywać o wszystko , rozglądać się po chacie,wkoncu poczulam się jak na przesłuchaniu i potem jak poszli zaczelam analizować
no i mi się ciśnienie podniosło.Co ja to kuźwa wszystko obchodzi?Niestety zresztą nawet nie zaproponowałam herbaty ,no cóż dopiero wróciłam wtedy z pracy i miałam sporo roboty jeszcze w domu.Ale mam to gdzieś.Juz mi przeszło