Ja się zastanawiam czy można być szczęśliwym w orgu, gdy zna się już prawdę o "prawdzie"?
Mi się wydaje, że tak, choć nie jest to stan permanentny, rzecz jasna. Nawet jeśli ktoś musi tkwić z tych czy innych przyczyn w orgu, choć już w te nauki nie wierzy, to pewnie ma jakieś momenty szczęścia, np. jak uda mu się z kimś pogadać o swoich wątpliwościach i okaże się, że rozmówca ma podobne poglądy, albo ma takie zwykłe, ludzkie powody do szczęścia: sukces w pracy, urlop, coś fajnego przytrafiło się w życiu itd.
Moja kuzynka ma ok. 70 lat, stwardnienie rozsiane, porusza się o balkoniku i prawie nie wychodzi z domu. Marzyła o remoncie kuchni i w końcu udało jej się ten remont przeprowadzić. Ostatnio powiedziała mi przez telefon, że jej możliwości są ograniczone i niewiele już od życia oczekuje, ale cieszy ją niepomiernie jej piękna, nowa, wyremontowana kuchnia.
Ja zresztą długo po organizacji musiałam się uczyć radości z takich zwykłych rzeczy. W organizacji uczyło się, że służba Jehowie daje szczęście (i dopóki wierzyłam, że służąc Jehowie, ratuję swoje życie i innych, to tak było), ale potem, po organizacji trudno mi było czerpać radość z takich bardziej przyziemnych rzeczy.
Poza tym trzeba pamiętać, że każdy ma jakieś problemy. Tkwienie w orgu z tych czy innych względów raczej jest problemem, ale z kolei inni ludzie mają inne problemy. Ludzi bez problemów po prostu nie ma.
"Każdy ma swoje problemy. Nieważne, jak wielkie w twoim przekonaniu są twoje, to jest ktoś inny, kto ma większe lub inne problemy." Josh Hutcherson
Co prawda ja nie jestem fanką twierdzenia, że skoro inni ludzie mają większe problemy, to moje są nieistotne, no ale trzeba się pogodzić/przyjąć do wiadomości, że niczyje życie nie jest idealne.
Jakiś czas temu trafiłam też na taki mem, który przypadł mi do gustu:
"Szczęście przychodzi, kiedy przestajesz narzekać na swoje problemy i zaczynasz być wdzięczny z powodu tych wszystkich problemów, których nie masz."
Choć ja ciągle stoję na stanowisku, że szczęście to nie stan ciągły; szczęśliwym się bywa.
Tak że niewierzących Świadków Jehowy też pewnie spotykają w życiu takie momenty, które dają im szczęście.