Mam bardzo podobne podejście do tematu jak Moyses.
Do tego dochodzi właśnie to kłopotliwe pytanie - Co dla kogo jest szczęściem.
Nie tylko ja znam co najmniej 1 taką osobę, której inni podsunęli fajnego partnera. Potem coś nie zatrybiło i znajomi się pytają dlaczego. I ta osoba mówi tak: "No wiesz... z nim/nią to nie da się nawet pokłucić - jest za spokojna. Generalnie to ja się nudzę w takim związku". Osoba o jakiej pisałem miała ojca despotę (myśliwego agresora). Facet od czasu do czasu robił burdy na chacie. Dlaczego o tym piszę. Dziewczyna została ukształtowana w domu gdzie emocją spajającą strukturę rodziny było napięcie i stres, a wszystko kręciło się wokół starego. Ona nie dostawała zwyczajnie energii od tego spokojnego faceta dlatego nie zaakceptowała go. Ona wchodziła w relacje z archetypami ojca.
No to do brzegu.... Jeśli ktoś w domu zawsze był kopciuchem, zamienionym na role z rodzicami, wiecznie żle, wiecznie za mało... Ten ktoś nie mógł (a potem już sam nie chciał) dbać o własne szczęście, duszę i ciało, bo obiektem opieki była toksyczna rodzina.
W przełożeniu na organizację, taka osoba znajdzie w niej archetyp rodziny. Trzeba będzie ciągle pracować dla organizacji, wiecznie będzie za mało godzinek, a pomysły o zadbaniu o siebie będą przedstawiane jako czysty szatański egoizm tego świata.
U danej osoby system JW zatrybi z wgranym w jej dzieciństwie programem i będzie dochodziło do odgrywania podobnej roli jaką się zna. To właśnie wytwarza w mózgu hormony. I właśnie owo wyzwalanie hormonów daje ludziom szczęście. Nie zawsze jest to endorfina. Inni odczuwają szczęście po tym jak się napracują w służbie i padną plackiem, poszarpią się z partnerem i płomienie potem "pogodzą". Często szczęściem będzie emocjonalny rollercoaster czyli skoki od skrajności do skrajności (osobowości z pogranicza borderline). Inne typy osobowości to kontrolanci i despoci - takim to JW daje szerokie pole manewru do zaznawania szczęścia z kontrolowania, wykluczania, napominania itd.
Dlatego i ja odpowiadam TAK, ludzie w JW mogą czuć się szczęśliwi mimo poniewierania. Co nie znaczy, że wszyscy ludzie w JW są toksyczni i pokrzywieni. Znam wielu takich, którzy są bardzo w porządku i traktują swoją posługę dla CK jako działalność społeczną. Nie mają złych manier i kompleksów. W ich głowach pokora czyni ich ludźmi szlachetnymi. Nie da się im tego odmówić i trudno wpierać, że nie są szczęśliwsi...
Żeby stwierdzić czym jest "prawdziwe szczęście" trzeba by wszystkich ludzi odlać od jednej foremki. I nie mam na myśli kształtu ciała
Spójrzmy, że inni jadą do Afryki ratować głodne dzieci, nosorożce, goryle itd. Trudno byłoby polemizować czy dla nich byłoby lepsze to co robią czy opalanie się w tej Afryce. Inni malują obrazy, grają na instrumentach, albo wędkują. Babcie moherowe też są szczęśliwe z dawania na Ojca Dyrektora.
Czy wszyscy ŚJ wychodzący z JW są szczęśliwsi po zrozumieniu prawdy o prawdzie? Nie, nie wszyscy. Wielu z nich nie jest w stanie pozbierać się po zderzeniu z nową rzeczywistością. Wielu z nich cierpi potem w samotności, bo nie potrafią nawiązywać relacji z ludźmi, którzy mają inne poglądy, a ze strony ŚJ pojawia się ostracyzm. Szczególnie dotyczy to osób starszych.
Ja widzę to mniej więcej tak:
Osoby zamknięte, o niskim poczuciu własnej wartości, bez zainteresowań, często rozpamiętujące smutki, łatwo urażalne, zasiedziałe w jednym miejscu życia - takim osobom mogłoby trudno być szczęśliwszym poza JW.
Osoby otwarte na ludzi (szczególnie nowe znajomości), rozwojowe, ciekawe życia, nie użalające się nad sobą zbyt długo, wybaczające, posiadające jakieś zainteresowania, lubiące podróżować w nowe miejsca - takie osoby wg mnie mają niemal 100% szansę na prowadzenie prawdziwie szczęśliwszego życia poza JW.
Jak poznać czy ktoś w JW jest faktycznie szczęśliwy? Wielu ŚJ nosi mocno przyrośnięte maski uzbrojone w kamienny uśmiech. Wielu taka maska przyrosła na tyle, że wyglądają w niej bardzo naturalnie a uśmiech nie jest taki kamienny tylko elastyczny jak silikon - niemniej nadal sztuczny.
Ale godne uwagi w JW są zaburzenia emocjonalne, depresje i wszelkiej maści konstelacje schozofreniczne wynikające z udawania szczęśliwych podczas kiedy w środku trwa walka na pałki między wewnętrznym głosem, a głosem organizacji. Oczywiście taka osoba może być chora przez problemy w swoim domu, a nie tylko przez JW, ale wiemy jak jest najczęściej. Mimo problemów w domu JW nie daje wsparcia i siłą rzeczy przyczynia się do pogłębienia uczucia wyobcowania.
Temat rzeka, ale "szczęście" nie jedno ma imię w JW i poza nią.