Z tym lękiem wszechobecnym u każdego świadka, czy to na dole, czy na górze hierarchii, przypomina się mi opowiadanie Stanisława Lema ( nie mogę sobie przypomnieć tytułu), gdzie roboty przejeły władzę nad planetą. Żeby udowadniać, że nikt nie jest człowiekiem, nie posiada uczuć, trzeba było co jakiś czas roztrzaskać pałką zwierzę. Koniec, końców, okazalo się, że żaden robot nie istniał a wszystko to byli ludzie w przebraniach, a do tego działania napędzał ich strach. Tak podobnie jest u świadków, na zewnątrz w konataktach ze "światem" to często naprawdę fajni ludzie, ale w zborze w obawie o pozycję, status są gotowi na wszystko. Zamieniaja się w roboty. Co do samochodu brata króla, który towarzyszył mu podczas wycieczki po szkocka, to starsi ludzie przywiązują sie do samochodu, i trudno jest im przesiaść się do nowego, nadzianego elektroniką. Dlatego może mieć ten model, bo dobrze mu się nim jeździ.