ja też chciałem być księdzem (gdy miałem siedem lat), ale jako dwunastolatek już wiedziałem że celibat nie dla mnie
pamiętam do dzisiaj szok jaki wtedy wywołałem w klasie, gdy na godzinie wychowawczej pani nas pyta czy wiemy jakie zawody chcielibyśmy wykonywać w przyszłości, ja akurat zamyśliłem się i przegapiłem moment kiedy miałem powiedzieć o sobie (jaki zawód) a koleżanki "odpowiedziały za mnie" że Sebastian będzie księdzem
moje koleżanki zapewne pamietały moją publiczną wypowiedź udzieloną w kościele na mszy dla dzieci w dniu w którym kościół modli się o nowe powołania kapłańskie (ksiądz podczas mszy św. sprawowanej w intencji "o liczne i święte powołania kapłańskie" wygłaszając przewidziane dla dzieci kazanie zapytał dzieci "kto z was gdy dorośnie będzie księdzem" i ja Sebastian jako jedyny podniosłem rękę, a po chwili powiedziałem do mikrofonu "ja będę księdzem proboszczem!")
ale wróćmy do godziny wychowawczej... gdy jako dwunastolatek usłyszałem wypowiedź koleżanek "Sebastian będzie księdzem", to natychmiast zaprzeczyłem ("na pewno nie!").
Wychowawczyni zdziwiona pyta dlaczego, a ja wypaliłem "bo celibat to nie dla mnie!" a cała klasa w śmiech...
obserwując jak mój organizm wchodzi w okres dojrzewania rozumiałem że normalnie rozwijam sie, widziałem że podoba mi się płeć przeciwna, więc jako prostolinijny chłopiec nie dopuszczałem opcji że mogę żyć w obłudzie i zakłamaniu (np. być księdzem i współżyć seksualnie z gosposią) przeciwnie: z młodzieńczym idealizmem założyłem że mogę albo być uczciwym księdzem żyjącym w celibacie albo w ogóle nie decydować się na stan duchowny. I obserwując rozwój swojego organizmu uznałem że druga opcja jest zdecydowanie lepsza.