Dlaczego?
Przecież wyrażając złość nie masz na celu przekonywać kogokolwiek do swoich poglądów. Niech sobie każdy wierzy w co chce i komu chce.
Wyrażając złość ... wyrażasz po prostu złość. Mówisz co cię wkurza, co cię wk**wia, za co masz żal, czego oczekiwałeś a z czym się spotkałeś. Co cię zraniło, co cię zawiodło.
Wiadomo, że psychologia tłumu działa tak, że podczas komitetu nie przekonasz nikogo. I nie o to chodzi.
Oczywiście, jeśli masz misję by wyciągać ludzi z jw.org, przebudzać czy cokolwiek innego to OK.
Myślę, że działa tu cały czas wyuczone w jw.org przekonanie, że "trzeba głosić", "trzeba nauczać".
A ja przekornie zapytam: "po kij"?
Ja mam szczerze dość nawracania przez kogoś, wciskania na siłę produktów czy czegokolwiek.
Ale jeśli cię to kręci to nie wahaj się tylko rób to.
Bądźmy sobą po prostu. Bez udawania. Bez sztuczności.
Jest tyle lepszych miejsc, okazji i wreszcie ludzi, do których można kierować swoje emocje, że robienie tego na komitetach sądowniczych jest bez sensu. Nawet jeśli ci ludzie myślą, że dbają o sądzonego i jest im bliski, nawet bliższy rzekomo niż rodzina, to nadal jest to tylko iluzja. Ci ludzie występują w roli katów. Oczywiście tak nie zawsze musi być, ale jest tylko jedna sytuacja, w której tak nie będzie - jeśli się rozpłaczesz, przeprosisz, powiesz, że już nie będziesz odstępczy, a najlepiej, jak byś jeszcze wtrącił wątek o myślach samobójczych, bo wtedy jednak jest prawie pewność, że cię nie wykluczą, bo jak tego nie będzie, mogą uznać że skrucha była niewystarczająca.
Cała ta sytuacja przypomina sytuację człowieka, który był zamknięty w izolatce i teraz trafia na swoją egzekucję, na której widzi się wyłącznie ze swoim katem. Jeśli ma potrzebę wyrazić złość, opisać niesprawiedliwość która go spotkała, może być to nawet uzasadnione, ponieważ nie mógł zrobić tego z nikim innym. Natomiast to nie jest sytuacja ludzi na tych komitetach. W większości przypadków mają żony/mężów, którzy bardzo często stoją po ich stronie. Nawet jeśli nie stoją po ich stronie, to jest większa szansa, że naprawdę o nich dbają, a nie tak jak starsi. Są matki i ojcowie, są wreszcie koledzy, którym można to powiedzieć a nawet ludzie na takim forum i to jest o wiele bardziej zasadne, niż próba tłumaczenia katowi, że nie powinien być katem. Nie jest katem od dziś, w pewnym sensie wie co robi.
Jak weganin obleje farbą myśliwego, ten prawdopodobnie nie przestanie łowić, a z dużą dozą pewności da to odwrotny skutek, bo nakręci się emocjonalnie, uzna, że tym bardziej musi bronić swoich wartości, skoro ze względu na nie jest atakowany, to muszą być cenne. Ze starszymi jest tak samo.
Najlepsze, co można zrobić, to w ogóle nie przyjść na komitet, nie dać im żadnych odpowiedzi na ich pytania, zostawić ich bezsilnych, jak dzieci w piaskownicy. Pokazać im, że ich władza dawno nie ma nad tobą żadnej sprawczości, że lejesz na to, co robią. Dodatkowo złamać ich zasady i traktować wszystkich innych normalnie, mówić o powodach odejścia, ale w sposób rozsądny, wyważony, przemyślany, na przykład nagrywając film, który można rozesłać na spokojnie i w którym nie będzie się krzyczało, że "to groby pobielane".
Nie ma czegoś takiego jak komitet sądowniczy czy rozmowa ze starszymi na twoich zasadach. Z definicji jeśli w ogóle dojdzie do czegoś takiego, odbywa się to już na ich zasadach, bo w ich oczach uznaje to chociażby ich pozycję pasterzy, do czego w ogóle nie powinno dojść. Może ci się wydawać, że "im pokażesz", ale jedyne co zobaczą, to zwierzę rzucające się w klatce, nad którym mają władze, bo taka jest ich percepcja i żadne wystąpienie w ramach komitetu sądowniczego tego nie zmieni. Nie tylko ty przychodzisz na komitet z konkretnym nastawieniem. Oni także.
Jedynym wyjściem jest rozegranie tego na własnych zasadach, a to musi wykluczyć jakiekolwiek pokazanie im, że przestrzegasz ich zasad. Może się to odbyć tak, że gdy już wszystkim innym powiesz o swojej decyzji, piszesz SMS do jakiegoś starszego:
- Cześć, z dniem dzisiejszym przestaję być Świadkiem Jehowy.- Waldemarze, spotkajmy się. Może w czwartek o 19?
- Nie. Moje oświadczenie jest wiążące.- Wiesz, że nie takie są zasady i musi się to odbyć zgodnie z porządkiem teokratycznym.
- To są wasze zasady, a nie moje. Nie kontaktuj się ze mną w tej sprawie - uważam ją za zamknięta.Dziękuję bardzo, koniec kropka. Żadnego poniżania się.