Osobista więź z Bogiem... Zastanawiało mnie to zagadnienie przez 22 lata, od chrztu. Pytałam różnych braci i siostry co to jest, jak to odczuwają... Odpowiedzi zazwyczaj wymijające.... Nigdy się w moim życiu taka więź nie pojawiła, mimo bardzo gorliwego zaangażowania we wszelkie rodzaje działalności w org. Byłam tym zaskoczona i chyba zdołowana
. To nie znaczy, że nie widziałam działania Boga w moim życiu... Ale więź.?
Wybudzając się ze strażnicowej hipnozy i czytając Biblię naprawdę wnikliwie, coś ciekawego dostrzegłam... Otóż - o tej więzi czy inaczej przyjaźni z Bogiem, człowiek myśli głównie dlatego, że jest to bardzo podkreślane przez CK. Np. osobista więź z B. zadecyduje czy przeżyjesz wlk. ucisk i Armagedon... Więc pojawia się w umyśle wykrzyknik!!! Muszę zbudować taką więź!!!
Ale co naprawdę jest w Biblii? Gdzie jest mowa o przyjaźni człowieka z Bogiem? Czy przypadkiem jedyną osobą nazwaną przyjacielem Boga nie był Abraham? A co z całą resztą bogobojnych ludzi?!
Owszem, jest w liście Jakuba zachęta, aby zbliżyć się do Boga, ale nie ma tam mowy o więzi czy przyjaźni. Zgadzam się z tym, że warto trzymać się blisko Stwórcy. Ale przyjaźń? Więź?
Aby relację między dwojgiem ludzi nazwać przyjaźnią, obie osoby muszą świadomie i z zaangażowaniem nad nią pracować. Czasem zdarza się, że ktoś nazywa kogoś przyjacielem, a tymczasem ta druga osoba jest tym kompletnie zaskoczona...
To strażnicowe wołanie o konieczności zaprzyjaźnienia się z Bogiem, wydaje mi się pretekstem do jak najczęstszego używania imienia Jehowa. Wszak do przyjaciół mówi się po imieniu... I tak ograbiono sprytnie Boga z należnego Mu tytułu (a jakże ważnego ) Ojciec... Wg. mnie to swego rodzaju świętokradztwo... A przyjaźń z Bogiem to iluzja jak Nowe Szaty Cesarza.