Pewnego razu, gdzieś nad ranem śniłam, iż zadzwonił lekarz aby poinformować mnie, że ojciec zmarł. Ze snu obudził mnie dźwięk telefonu, i był to lekarz, poinformował mnie o śmierci ojca.
Kilka dni po pogrzebie, gdy leżałam wieczorem przed tv, oderwana nieco od smutnych myśli, poczułam znajome głaskanie po głowie, poklepywanie w stylu ojca. Pomyślałam że zadowolony z tego jak go pochowałam.(bardzo mu zależało po katolicku, w takim a nie innym kościele,żeby wszyscy jego bliscy byli)
Rok po śmierci ojca, 24 grudnia, Wigilia czyli, (ojciec był religijny bardzo katolik) raz ktoś zapukał w drzwi, tak iż wszyscy domownicy usłyszeliśmy, ale za drzwiami nie było nikogo, i tak jeszcze dwukrotnie, w przeciągu kilku minut.
Przed tym wszystkim, ostatnie spotkanie w szpitalu podsumowałam mężowi że ojciec dziwnie pachniał, jakby śmiercią? To była jego ostatnia noc, kiedy nie mogłam spać i kręciłam się po domu, który stał się jakiś mroczny. Ten mrok w moim domu pojawił się jeszcze raz, gdy umierał inny bliski.
A ostatnio, obie z córką czujemy w domu typowy ojca zapach, i jest to bardzo wyraźne, a pokoju w którym ojciec mieszkał (jest po remoncie to pomieszczenie i mieszka w nim syn teraz) jest tak intensywny. Śmiejemy się iż to przez to że dawno na cmentarzu nie byliśmy.
Nie wierzę jakoś specjalnie w życie pozagrobowe, ale po tych doświadczeniach wiem tyle że nie wiem.
Gdybym to opowiedziała SJ, dowiedziałabym się iż w moje życie wkroczyły demony. Nigdy mi to nie przyszło na myśl, mimo iż przecież SJ byłam. Te sytuacje nie powodują u mnie namiastki lęku.
Po śmierci teścia, wieszak łazienkowy, ruchomy, z trzech prętów, samoistnie się przekręcił z prawej na lewą. Ale wówczas byłam SJ, i olałam to zdarzenie wymazując ze świadomości.
Mam wrażenie, że wyczuwam śmierć u bliskich, wcześniej tego nie miałam bo nikt mi nie umarł.