a życie sj nawet bez szaleństw które tu wymieniłaś nie nazwałabym normalnym nawet jeśli im sie wydaje że wiodą normlne życie z zewnątrz wygląda to co najmniej dziwnie...
Świadkowie mają dużo nakazów, zakazów, i tych wymyślonych przez CK, i tych wymyślonych przez zwykłych głosicieli. Zwykłych głosicieli potrafi wiele rzeczy gorszyć, a wiadomo: "jeśli brata mego gorszy to, że jem mięso, przenigdy nie będę jadł mięsa". Pionierkę, która ze mną studiowała, zgorszył plakat nad moim łóżkiem, przedstawiający zachód słońca (bo jej zdaniem ściany SJ powinny być ozdobione wyłącznie kalendarzami teokratycznymi). Już chciałam w myśl powyższej zasady ten plakat ściągnąć, ale inna pionierka stwierdziła, że takie zachowanie to już fanatyzm. Inną pionierkę zgorszyło, że wymieniam się ciuchami z siostrą, która nie była SJ (miałyśmy ten sam rozmiar), bo może siostra nosiła te rzeczy na jakichś imieninach. Potem widziałam ją na zebraniu w butach pożyczonych od teściowej - katoliczki i jakoś nie przeszkadzało jej, że może teściowa była w tych butach na mszy, a może na uroczystości w szkole (była nauczycielką) z okazji jakiegoś święta, którego nie uznają SJ.
Z czasem można się nabawić nerwicy, bo człowiek w pewnym momencie zaczyna się zastanawiać, kogo i czym może jeszcze zgorszyć. Ale znałam też takich, którzy potrafili filtrować zakazy i nakazy CK, np. nie bywali na wszystkich zebraniach, jeśli praca na to nie pozwalała, nie studiowali tak zaciekle wszystkich publikacji, jeśli przez to brakowało im czasu na świeckie studia (znałam brata, który jak miał dostać czwórkę na egzaminie, to mówił, że nie chce tej czwórki, przyjdzie jeszcze raz po piątkę; jak mu mówili w zborze, że za dużo czasu poświęca na studia, to twierdził, że jakby chciał słuchać tych "dobrych rad", to nic by nie osiągnął). Znałam też innych, którzy potrafili powiedzieć do słuchu tym wiecznie zgorszonym jakimiś drobiazgami.
Poza tym muszę stwierdzić, że takie wymyślanie zakazów i nakazów to bardzo ludzka przywara, poza organizacją też pełno takich, którzy lepiej wiedzą, jak masz żyć, gdzie pracować, jak się ubierać etc. Zwłaszcza moja matka jest w tym mistrzynią
Np. CK zabroniło na jakimś kongresie nosić niebieskich dżinsów, a moja matka wkurza się, jak noszę dżinsy z nogawką za kostkę, bo jej zdaniem nogawka powinna sięgać przed kostkę (ch...ra wie, dlaczego
).
Ale właśnie dlatego, że to taka ludzka przywara, w punkcie 8 wymieniłam ją na "nie" dla niewolnika. Moim zdaniem ktoś reprezentujący Boga na ziemi powinien mieć bardziej duchowe usposobienie, a takie zakazy: tego nie wolno, to zabronione, tego nie rusz, nie dotykaj, nie kosztuj, świadczą bardzo o cielesnym charakterze.
Rozumiem nakazy: nie upijać się, nie oszukiwać itd., nawet rozumiem rady dotyczące stroju, że powinien być stosowny do okoliczności (bo też tak uważam), natomiast zakazy: nie ta uczelnia, nie praca, nie ten kolor dżinsów świadczy o cielesnym usposobieniu.