Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dla detoxu piszę książkę...  (Przeczytany 14313 razy)

Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #15 dnia: 28 Czerwiec, 2018, 09:49 »
Myślicie, że sprzedam 333 szt. książki? Tyle potrzeba, aby zwróciły się koszty i bym wyszła na 0. Cena okładkowa 39,90, sprzedaż tylko on-line.

No to jedziem dalej...

SPODNIE

Kobiety w religii Świadków Jehowy funkcjonują na innych prawach i zasadach. Mówi się, że głową żony jest mąż, on decyduje, a żona jest mu podporządkowana. Przyjęte jest, że siostry powinny ubierać się skromnie i typowo po kobiecemu, a więc nosić spódnice, czy też sukienki. Spodnie są zabronione, jeśli chodzi o Sale Królestwa, miejsce odbywania się zebrań Świadków.
Kobiety nie powinny też w żaden sposób podkreślać swoich walorów fizycznych, zatem dekolty, krótsze spódnice np. ponad kolano są bardzo źle widziane. Podobnie rzecz ma się z kwestią zarządzania, kobiety nie mogą pełnić żadnych przywilejów, czyli piastować funkcji w organizacji. Przedstawiane są jako dobre żony i matki, potulne, oddane, poświęcające się. Robienie kariery świeckiej, zarabianie pieniędzy nie powinno być ich domeną.
Niestety długie lata nie widziałam w tym niczego dziwnego, że ktoś mi coś narzuca, ingeruje w moją wolność jako jednostki. Zaskoczyło mnie to na dobre, gdy będąc po trzydziestce przyszłam porozmawiać ze starszym, zapytał „a gdzie Twój mąż?”. Tak jakbym nie mogła sama o sobie stanowić, była wybrakowanym ogniwem.

Będąc u kresu podstawówki uczęszczałam na korepetycje do zaprzyjaźnionej polonistki. Niestety nauczycielka, którą miałam w swojej szkole była tuż przed emeryturą i nie nadążała za zmieniającym się programem. Powiedziałam mamie, że dziś mam lekcje dodatkową i nie będę na zebraniu.
- To nie dostaniesz jedzenia – odparła mama
- No ale jak to? – zapytałam
- Nie samym chlebem człowiek żyje, ale każdą wypowiedzią która pochodzi od Boga – odparła
- Mamo, ale Pani Ela nie może w inny dzień, próbowałam przełożyć
- Trudno, najwyżej się spóźnisz, ale skorzystaj z pokarmu duchowego – mama była nieugięta

Tuż po szkole pobiegłam do mojej korepetytorki, a potem długo się wahałam, czy iść do Sali Królestwa, gdyż zebranie zaczęło się pół godziny wcześniej, a po drugie byłam w spodniach. To nie było umyślne z mojej strony, po prostu do szkoły wolałam chodzić w dżinsach czy też legginsach, z czystej, praktycznej wygody. Jednak w porannym ferworze zapomniałam o wieczornym zebraniu. Poszłam, głównie z powodu groźby mamy, a ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłam na Sali swojej rodziny. Byłam zła, rozczarowana i jednocześnie zawstydzona z powodu spodni.
Czułam, że dałam z siebie wszystko, aby się stawić, mimo zmęczenia, a oni mnie zawiedli. Po spotkaniu brat starszy zwrócił mi uwagę, że spodnie nie są stosownym ubiorem w miejscu, gdzie wychwala się Pana, gdyż w ten sposób podszywam się pod mężczyznę.
Rozpłakałam się, właściwie płakałam całą drogę do domu. Było zimno i ciemno, czułam się okrutnie samotna. Zastanawiałam się czym jest sprawiedliwość, czy to wszystko ma sens. Co ze mną jest nie tak, że nie widzę i nie czuję tego, o czym słuchałam przez dwie godziny. Gdzie jest miłość i życzliwość braterska?
W nagrodę mogłam zjeść kolację. Mama naprawdę była zaskoczona, że jednak byłam na Sali. Zapytałam, czemu ona nie przyszła. Powiedziała, że jak będę miała własne dzieci to zrozumiem.
A więc do dziś nie rozumiem.
« Ostatnia zmiana: 28 Czerwiec, 2018, 09:52 wysłana przez PiekneStopy »


Offline Roszada

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #16 dnia: 28 Czerwiec, 2018, 09:57 »
Cytuj
Myślicie, że sprzedam 333 szt. książki? Tyle potrzeba, aby zwróciły się koszty i bym wyszła na 0. Cena okładkowa 39,90, sprzedaż tylko on-line.
Ja zawsze opierałem się na darczyńcach, więc nie miałem noża na gardle, że mi się nie zwróci, bo nic mi się zwracać nie musiało.
Nigdy nie myślałem, że mam coś zarobić.
Zawsze wręcz przeciwnie cieszyłem się, że nakład nie jest wyprzedany, że dłużej będzie dla ludzi dostępny.


DeepPinkTool

  • Gość
Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #17 dnia: 28 Czerwiec, 2018, 10:33 »
...
SPODNIE

Kobiety w religii Świadków Jehowy funkcjonują na innych prawach i zasadach...
... przyszłam porozmawiać ze starszym, zapytał „a gdzie Twój mąż?”. Tak jakbym nie mogła sama o sobie stanowić, była wybrakowanym ogniwem.
...
Powiedziałam mamie, że dziś mam lekcje dodatkową i nie będę na zebraniu.
- To nie dostaniesz jedzenia – odparła mama
...
Po spotkaniu brat starszy zwrócił mi uwagę, że spodnie nie są stosownym ubiorem w miejscu, gdzie wychwala się Pana, gdyż w ten sposób podszywam się pod mężczyznę.
Rozpłakałam się, właściwie płakałam całą drogę do domu...
A więc do dziś nie rozumiem.

Świetne. Chciałbym umieć pisać tak jak Ty  :). Super przedstawione ludzkie doktryny. Ta wyższość i kastowość jaką przejawiał biblijny Jezus, pytając każdą niewiastę z którą miał styczność o jej męża. Ta troska kochających świadkowskich rodziców zachęcających szantażem aby dziecko koniecznie pokazało się na zebraniu. No i te zabobony że lepiej w sutannie lub faryzejskim płaszczu z frędzlami niż w spodniach. Wszystko to tak dalekie od cielesności w tej przepełnionej duchem organizacji  ;)


Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #18 dnia: 28 Czerwiec, 2018, 11:22 »
I jeszcze coś z McDonalds :)

FRYTKI

- Daj frytkę! – krzyczy do mnie koleżanka z sąsiedniego domu, gdy biegamy razem po podwórku
- Nie, bo Ty mnie nigdy nie częstujesz! – odpieram
- A Pan Jezus kazał się dzielić – mówi z satysfakcją, patrząc mi w oczy
Wyciągam do niej rękę z rożkiem pełnym ziemniaczanych smakołyków. Bierze pełną garść. Czuje się źle z tym, jakbym dała się podejść, nabrać, a ona przechytrzyła mnie, wykorzystała. Ale co zrobić, że tak reaguję na imię Jezus.

Z tym dzieleniem to tak jest u Świadków, zwykle jednostronnie. Będąc najstarszą z rodzeństwa niestety wciąż słyszałam, że mam oddać, podzielić się, być tą mądrzejszą. Powinnam zajmować się rodzeństwem, dawać im dobry przykład, to ode mnie wymagano najwięcej. I wciąż uważałam, że nie spełniam oczekiwań i stąd mama jest zmęczona, ma rozgoryczony wyraz twarzy, a tato w ogóle mnie nie zauważa, poza tym sporo pije i wtedy jest albo przesadnie serdeczny, albo agresywny.
Tato był w ogóle antyprzykładem dzielenia, co wzbudzało we mnie gniew i żal. Przywoził sobie kurczaka z rożna, zjadał sam prawie całego na stole w kuchni, a nam, dzieciakom zostawiał kości do obgryzienia. Była to manifestacja siły i jego znamienitości, sam zresztą przytaczał przysłowie: „co wojewodzie, to nie tobie smrodzie”. Wtedy miał wpływ, jako jedyny żywiciel rodziny był Panem i władcą. Mama, ale też babcia, czy ciocia, wszystkie będące Świadkami, gdy podawałam kontrargument „a tato się nie dzieli”, mówiły, że on nie jest Świadkiem Jehowy i dlatego postępuje źle. Nie jest żadnym przykładem. Ale Bóg go za to ukarze, zginie w Armagedonie. Jako dziecko nie mogłam się tego doczekać.

Sam nie praktykował żadnej religii, ale my mieliśmy wyrosnąć na przykładnych Świadków, to było jego polecenie. Jego rodzice byli Świadkami, jednak on nigdy się nie ochrzcił. Tym samym zyskał łatkę „sympatyka prawdy”, osoby tzw. zainteresowanej. Czasami wybierał się w niedzielę na zebranie, chociażby z powodu, by pochwalić się nowym zegarkiem. Już wtedy wydawało mi się to żenujące. Siadał z przodu i ostentacyjnie podwijał rękaw, następnie zakładał ręce, aby czasomierz był lepiej widoczny.

Nie znosiłam, jak bracia skakali wokół niego, jak go chwalili jakim jest wspaniałym mężem, jak dba o liczną rodzinę. Jemu to schlebiało, a oni mieli w tym ukryty cel, aby go pozyskać. Nie rozumiałam tego zupełnie jako dziecko. Przecież on pojawia się raz w miesiącu, ja jestem na każdym zebraniu, a to jego tak serdecznie witają, co sprawia, że jest aż tak wyjątkowy?

Uprawiał sport zwany krytykanctwem, miałby czarny pas w hejcie, gdyby tylko ogarniał Internet. Co mówił? A że ta się postarzała, a że krzywo łazienkę zrobili na Sali, ale tak to jest, jak biorą się za fachową robotę gamonie z przypadku,. Miał na myśli Komitety Budowlane, które formują Świadkowie z ochotników, którzy za darmo uczestniczą w budowach i remontach na potrzeby organizacji. Sam jest majstem, złotą rączką, oczywiście idealnym we własnych oczach.

Smażył nam frytki czasami, ale dzielił się dopiero drugą partią, pierwsze wysmażone smakołyki były zawsze jego.


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 6 219
  • Polubień: 8691
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #19 dnia: 28 Czerwiec, 2018, 16:56 »
Witaj-PIĘKNESTOPY

Miło poznać Osobę z tak  interesującą, bogatą twórczością.

Kiedy czytasz Forum wiele osób zwierza się z swoich ongiś związanych przeżyć z (Ww), które są bardzo tragiczne i smutne a nawet traumatyczne wielu przypadkach, przez jaki koszmar musiały przejść aby ponownie stanąć i żyć prawdziwą rzeczywistością, którą odebrała (Ww).

Co opisujesz z osobistych przeżyć (tak to odczuwam) na łamach Forum wcale się nie mylisz w tej ludzkiej tragedii, trafiasz w samo sedno, bo taka jest okrutna  prawdziwa rzeczywistość sekty(Ww).
Wielu z Nas jest zimna, oziębła, bez jakichkolwiek uczuć, bez usprawiedliwienia czy  prawa  łaski ..., co uczyniła nie tylko Nam ex Świadkom a przede wszystkim niewinnym dzieciom, które nie mają żadnego głosu z doznanej krzywdy przez ludzi potworów (Ww) mieniąc się, iż są naśladowcami ale kogo - Jezusa?... nie samego diabła (co za ohyda i obrzydliwość)   
 
« Ostatnia zmiana: 28 Czerwiec, 2018, 17:37 wysłana przez Nadaszyniak »


Offline Ruda woda

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #20 dnia: 13 Lipiec, 2018, 17:35 »
witaj PiekneStopy
ja też od kołyski w "prawdzie". wyssane z mlekiem - tfuu - "matki" - tfuuuuuu mocne słowo. zazdroszczę takiej pamięci i wspomnień. ja ostatnio tez myślę o spisaniu swoich wspomnień...  czyli jak prawie 39 lat w org-u zmarnowało mi najlepsze lata życia.  niestety moja pamięć nie zapisała wielu wspomnień  :-[ i chyba muszę się przebadać żeby dojść czemu działa dość mocno wybiórczo, choć z drugiej strony jak dłużej podumam to się przypomina. boję się, że częściowo to może być wyparcie niestety

to co siedzi w głowie będzie siedzieć bardzo długo. i długo się człowiek z tego leczy. ja mam dość silne cechy przywódcze do tego wyjątkowo silną osobowość... zawsze byłam wybierana przewodniczącą klasy, a na studiach starostą... ale ciiiii. nikt miał nie wiedzieć. i zawsze wszystko się we mnie kłóciło i gotowało ale i tak stawiałam na swoim ukrywając prawdę. teraz czuję się niby wolna, silna, wyzwolona. ale gdzieś w głowie głupi pieprzony org siedzi i rypie młoteczkiem... ech

 
"Nigdy nie próbuj upodobnić kogoś do siebie. Ty wiesz - i Bóg wie to również - że jeden taki egzemplarz jak ty zupełnie wystarczy"  Ralph Waldo Emerson


BetMen

  • Gość
Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #21 dnia: 13 Lipiec, 2018, 17:52 »
Tego nie da się tak łatwo wyprzeć z umysłu...
Może zaangażowanie w tzw. karierę świecką pomoże?
Dobra praca,znajomi,a może studia czyli to przed czym ostrzega Strażnica!
Życzę wytrwałości  ;)


Offline ogórek kiszony

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #22 dnia: 13 Lipiec, 2018, 23:31 »
Kurde (sorry, ale nawet wypadało by mocniej tu za ku.. no wiadomo co), ale to mocne. Znów poczułem ten świat.
Pobudka, to tylko zły sen...ufff...


Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #23 dnia: 16 Lipiec, 2018, 20:50 »
A tak zaczynam swoją historię...

POD GRZYBKIEM

Gdy sięgam pamięcią wstecz to moje pierwsze wspomnienie związane ze Świadkami. Pokazuje jak głęboko sięgają macki tej organizacji, jak mogą kształtować umysł nieświadomego, niewinnego kilkuletniego dziecka. Gdy miałam kilka lat byłam związana z dziadkiem, to on ukształtował w dużej mierze mój rozwój. Nauczył pierwszych literek, jazdy na rowerze, tabliczki mnożenia, a przede wszystkim opowiadania bajek, poświęcał mi czas i uwagę, cenił moją dziecięcą ciekawość i otwartość. Babcia ze strony mamy od czasów właściwie powojennych była „w prawdzie”, jak to określają Świadkowie Jehowy jedyną ich zdaniem prawdziwą, oczywiście własną religię. Wierzeniami podzieliła się z nią kuzynka, co jest powszechne u Świadków, których zachęca się do głoszenia dobrej nowiny, począwszy od domowników. Babci zawdzięczam charakter, niesamowity optymizm i hart ducha. To niezwykła kobieta, która do dziś rozśmiesza, myślę, że jak na Świadka jest wyjątkowo liberalna, co nie jest często spotykane u ciotek w jej wieku.

Dziadek zaangażował się później, głównie z obawy przed oceną rodziny i otoczenia. Do dziś babcia opowiada, że jeździła rowerem na zebrania, czyli cotygodniowe spotkania religijne Świadków Jehowy, a dziadek wyruszał kilkanaście minut po niej, głównie z obawy przed ośmieszeniem przed kolegami, którzy mogliby skwitować, że „baby się posłuchał i wyparł religii ojców”.

Mogłam mieć wtedy cztery lub pięć lat. Uwielbiałam bajdurzyć, do czego zachęcał mnie dziadek zadając pytania, pobudzając umysł. Pozwalało mi to podlewać moją krainę wyobraźni. Na podwórku mieliśmy huśtawkę, która dla mnie stawała się samolotem. Wtedy działy się różne dziwy, prosiłam dziadka by popilnował mi misia, bo mam zaraz lot, a wracam dopiero za dwa dni. Przekazywałam szczegółowe wytyczne jak karmić podopiecznego i jak nim się opiekować podczas mojej nieobecności. Dopiero wówczas dziadek mógł huśtać mnie wyżej i wyżej, aż do chmur.
Tego dnia wieczorem usłyszałam pytanie:
- Martusiu, a kim chciałabyś zostać jak będziesz dorosła?
- Pionierką – odparłam bez wahania
- I co będziesz wtedy robić?
- Będę cały dzień głosić ludziom jeżdżąc na rowerze, albo na motorze! Będę jeździła na nim razem z Joelem, bo on będzie moim mężem – tak właśnie myślałam o równolatku ze zboru
- Oj to piękne plany – rzekł dziadek z rozrzewnieniem, dumny z pociechy
- I będziemy jeść kanapki i jajka w lesie na takich stolikach drewnianych pod grzybkiem, żeby deszcz nas nie zmoczył – dodałam

Wtedy już moje myśli krążyły wokół tych torów, jako kilkuletnie dziecko nie wyobrażałam sobie innego życia. Choć kryła się za tym prozaiczna tęsknota za piknikiem, na który nigdy nie zabrali mnie rodzice. Ale dzieci Świadków Jehowy wiedzą już od najmłodszych lat, że są prawidłowe odpowiedzi, za które można zdobyć nagrody i zasłużyć na uznanie. W latach osiemdziesiątych dostałam trudno dostępną w tym czasie pomarańczę za to, że tak pięknie śpiewam pieśni na zebraniu.
Przez wiele późniejszych lat tym mechanizmem próbowałam sobie zasłużyć na aprobatę rodziny, na miłość, która z natury jest bezinteresowna.
« Ostatnia zmiana: 16 Lipiec, 2018, 20:52 wysłana przez PiekneStopy »


Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #24 dnia: 01 Sierpień, 2018, 20:57 »
Wiecie, zwątpiłam i nie pisałam dalej, myśląc, że może to jest za mało dramatyczne, ale jednak stwierdzam, że każdy głos się liczy.
Jestem w połowie, pracuję już nad okładką, którą niebawem Wam zaprezentuję :) Dalej utrzymuję formę krótkich relacji. Jak zawsze leci do Was rozdział.

HIGIENISTKA
Tego dnia było szczególnie wesoło w klasie, gdyż mieliśmy mieć pogadankę, osobno chłopcy i dziewczęta. Oczywiście domyślaliśmy się, że będzie dotyczyć TYCH spraw. Chłopcy malowali siusiaki na ławkach, a dziewczynki udawały, że nic nie wiedzą, temat nie istnieje.
W tych kwestiach, tzn. własnej anatomii i fizjologii mama nie zadbała o moją edukację. Jednak należy zwrócić honor Świadkom, że od wielu lat wydawali publikacje z dedykacją dla młodych.
Wyjaśniali całkiem przyzwoicie aspekty dojrzewania i zmian jakie zachodzą w ciałach nastolatków.
Oczywiście jak prawie każda religia potępiali masturbację i seks pozamałżeński, jednak odnośnie higieny byli postępowi. Z uwagą przestudiowałam fragmenty mówiące o miesiączce i czekałam na swój wielki dzień.
Po pogadance higienistka rozdała nam zestawy startowe, które składały się z podpasek i tamponów. Okazało się, że zabrakło 3 pakietów i trzeba było je donieść.
Higienistka zapytała:
- Marta, pomożesz mi? Pójdziesz ze mną do gabinetu?
Poszłam za nią w milczeniu.
 - Jak się miewa Twoja mama?
Nie odezwałam się ani słowem.
- Coś się stało? – zapytała zaniepokojona
Tym razem już mnie zirytowała. Przecież powinna wiedzieć, jak w ogóle śmie pytać.
Dziwna jest, ale w sumie może już zapomniała.

- Nie mogę z Panią rozmawiać, bo Pani jest wykluczona! – powiedziałam rozzłoszczona, że przerwała moje postanowienie trwania w ciszy

Higienistka należała do zboru Świadków, ale została z niego wykluczona. Innymi słowy przestała być Świadkiem. Czy to na własne życzenie, czy z powodu złamania zasad, efekt jest ten sam. Do takich osób nie można się odzywać, tak naucza ta religia. Nie można nawet się przywitać. Taki człowiek ma być jak obcy. Świadkowie stosują ostracyzm w czystej postaci, nie omijają także domowników, najbliższych. Dlaczego to robią? Ponoć dla dobra tej osoby, aby zatęskniła za „prawdziwym wielbieniem”, ocknęła się i wróciła do Świadków. A tak prozaicznie to często trudne wybory między mieć a nie mieć rodziny, nie mające nic wspólnego z wiarą. Smycz, która trzyma.

I ta dziewczynka trzynastoletnia tak to rozumiała, chciała dobrze, być wierna zasadom, które jej wpajano. A że jest to kuriozalne? Nikt się tym nie przejmuje.


Offline PoProstuJa

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #25 dnia: 01 Sierpień, 2018, 22:25 »
A co odpowiedziała pani higienistka? Jakoś zareagowała?


Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #26 dnia: 01 Sierpień, 2018, 22:30 »
Nic, tylko westchnęła.
Później jej unikałam.


Offline PoProstuJa

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #27 dnia: 01 Sierpień, 2018, 23:09 »
Nic, tylko westchnęła.
Później jej unikałam.

Inna zagwozdka... i to całkiem prawdopodobna.
Gdyby to nie była higienistka, a Twoja wychowawczyni w klasie? Co wtedy?
Czy rodzice chcieliby Cię z jej powodu przenieść do innej klasy?


Offline PiekneStopy

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #28 dnia: 25 Sierpień, 2018, 22:34 »
Moi drodzy, książka jest na ukończeniu :)
A tu dla Was dłuższy rozdział.


OŚRODEK
Ośrodek pionierski to takie kolonie dla młodzieży, z tym że jeśli się na niego wybierasz to czeka Cię niezła orka. Po pierwsze przeznaczony dla pionierów, czyli spodziewaj się codziennego, kilkugodzinnego głoszenia, najczęściej na obszarach wiejskich. Po drugie organizowany na terenach tzw. z potrzebami, czyli w okolicach, gdzie jest mniej Świadków i samodzielnie nie wyrabiają się z głoszeniem w swoim regionie. I po trzecie to nie SPA, ale iście spartańskie warunki, godne prawdziwego ascety.

Na tego typu zgrupowanie wyjeżdżało się w okresie wakacji. Najpierw musiał być gospodarz, który zapewniał kwaterę, zwykle była to chata wiejska bez wygód. Ośrodkowi przewodniczył starszy zboru, który czuwał nad nienagannym zachowaniem uczestników. Obóz trwał około dwa tygodnie, czasami podczas wakacji zaliczałam nawet trzy tego typu zjazdy w różnych częściach Polski. Nigdy nie wiedzieliśmy, co zastaniemy na miejscu, aczkolwiek wtedy nam to nie przeszkadzało.

Przyjeżdżamy na wskazane miejsce, po 5 godzinach podróży i przemierzeniu 300 km pojawiamy się grupą 12 osób pod wskazanym adresem. Ładny dom z sadem, aczkolwiek nadgryziony zębem czasu. Wychodzi starsza kobieta, za nią szczeka pies.
- O już jesteście, no właśnie myślałam, że później przyjedziecie, ale chyba brat Maciej wam nie zdążył przekazać informacji – niezręcznie tłumaczy się przez płot
- Bo właśnie przyjechała do mnie rodzina z Niemiec i nie mogę Was przyjąć w domu, ale nic się nie martwcie, znajdę rozwiązanie, przecież nie zostawię na pastwę losu braci kochanych – zabrzmiało to nienaturalnie
- Zakwateruje Was na działce, mam taki domek, to niedaleko stąd
Cóż mieliśmy zrobić, ruszyliśmy żwawo. Działka bez prądu, na szczęście z bieżącą wodą i z wychodkiem. Udało się załatwić butlę gazową. Dziękujemy Bogu w modlitwie przy kolacji za gościnność siostry.
Ale zaraz pojawia się kwestia spania. No bo w altanie jest na dole jedno pomieszczenie i na górze drugie, oba otwarte. Dół zajęty przez nasze rzeczy, przybory do gotowania, żywność, ubrania.
Brat prowadzący, młody wiekiem, żonaty zarządza:
- Śpimy wszyscy obok siebie, u góry
- Uuu – bracia westchnęli z nadzieją
- Od okna Panie, aż do mojej żony, potem ja, a po mojej prawej Panowie - kontynuuje dumny z pomysłu, który wybawił go z niezręczności
I tak też spaliśmy, w totalnym ścisku w  dwanaście osób w dusznej altanie. Ale nie to było najgorsze. Następnego dnia rano, o 9:00 należało być gotowym w pełnym rynsztunku, elegancko, by godnie reprezentować imię Jehowy. Siostry w spódniczkach i bluzkach, a bracia w spodniach od garnituru i koszulach. Ale jakoś dawaliśmy radę.
Służba od domu do domu w warunkach wiejskich nie była tak uciążliwa jak w dużych miastach. Tutaj ludzie byli bardziej gościnni, często lubili podyskutować, może też i dlatego, że Świadkowie odwiedzali ich rzadko. Zapraszali na kompot, czy na owoce, czasem nawet na obiad zdumieni, że młodzi ludzie, przyzwoicie ubrani, chodzą i mówią o Bogu zachęcając do czytania Biblii.
Oswoiliśmy altanę, rozgościliśmy się w niej na dobre. Niestety po tygodniu musieliśmy ją opuścić, gdyż padały lipcowe deszcze i wylał strumień płynący obok. Brodziliśmy po kostki przy ostatnim śniadaniu, oczywiście przy akompaniamencie obowiązkowego tekstu dziennego.

***
Następny ośrodek, który pamiętam wydarzył się w górach. Starsza siostra przyjęła nas pod swój skromny dach, na co dzień prowadziła agroturystykę, ale w tym czasie nie przyjmowała letników oddając swoje mienie sprawom Królestwa, jak zwykli mawiać Świadkowie.
Już wyjeżdżając czułam się dziwnie, gdy stojąc w kółku odmawialiśmy modlitwę w ruchliwym, publicznym miejscu wielkiego miasta. Po przyjeździe brat starszy, nasz prowadzący, zarządził, że Panie śpią w pokojach, a Panowie w namiotach. To miało zmniejszyć ryzyko wymknięcia się żądz spod kontroli. Tak, ta ciągła obsesja, że ktoś kogoś zaraz, publicznie przeleci jest dość specyficzna, ale tak to już jest u Świadków. Dmuchać na zimne.
Pewnego dnia, po służbie siedzieliśmy z Nikodemem na tapczanie i oglądaliśmy jakiś album, oczywiście w pokoju znajdowało się jeszcze kilka osób, żadnej tam intymności. Nasz prowadzący wszedł, a jego mina wyraziła głęboką dezaprobatę.

- Nikodem zejdź, nie jesteście małżeństwem, żeby przebywać razem tak blisko i to na jednym łóżku – wydał polecenie
Mój kolega niezwłocznie opuścił pomieszczenie, a my potem nazywaliśmy brata gestapowcem, w ramach cichego buntu. Chłopaki zapraszali nas do swoich namiotów, przykładowo by pograć w kości, ale potem dopadała ich taka paranoja, że sprawdzali, czy nie zostawiamy przypadkiem swoich długich włosów u nich na karimatach, żeby SS nie wyczaił i nie było draki.
Ten wieczór miał być jednak inny. Zielona noc. Szykowałyśmy mały poczęstunek, chłopcy rozpalili ognisko. Oczywiście zaczęliśmy od śpiewania pieśni ze śpiewnika Świadków, jednak zmieniliśmy repertuar, gdy tylko prowadzący udał się w objęcia Morfeusza. Koleżanka z pokoju kupiła mimochodem wiśniówkę podczas przerwy w służbie. Nie wiem jak jej się udało zachować ten fakt dla siebie.
Świadkowie piją alkohol, nie palą jednak papierosów. Za ten czyn można zostać wykluczonym. Podobnie rzecz ma się z narkotykami. Ban. Odwołują się tu do świętości życia i do niekalania ciała, zalecanego przez apostoła Pawła pierwszym chrześcijanom. Alkohol jest tym niechlubnym wyjątkiem, z którym wielu ma problemy. Mój wujek, szwagier taty został wykluczony za pijaństwo, tak że nie mógł być obecny na weselu własnej córki. Co ciekawe, jeśli pionier, czy starszy uda się na przyjęcie, gdzie znajduje się osoba wykluczona, automatycznie traci swój przywilej. Przezorni zwykle dopytują.
Wołamy chłopaków na kieliszeczek. Przychodzi dwóch z pięciu, reszta się obawia. Wychodzę do nich, pytam Nikodema o co chodzi.
- Nie chcę mieć kłopotów – odpowiada szeptem
- Wiesz, że ubiegam się o przywilej sługi pomocniczego, a to mogłoby mi zaszkodzić. I tak mają na mnie oko, bo nie mam ojca – tłumaczy się
- Ale jesteś cykor – dziwie mu się
- Jesteś siostrą, to tego nie zrozumiesz, nic nie tracisz w razie czego
Z namiotu wynurza się Adam, nasz ośrodkowy sztywniak.
- Czego ona chce? Chodź spać, już późno – namawia kolegę
- Już idę, rozmawiamy tylko – asekuruje się Nikodem
Impreza się nie udała. Wiśniówka wróciła z nami do domu. Za to Nikodem po ośrodku został mianowany na sługę pomocniczego.
To jest jak awans, pierwszy szczebel na drabinie hierarchii zborowej, później zostaje się starszym, a wyżej jest już nadzorca podróżujący. Dla mężczyzn jest to ważne, zwłaszcza jak są zaangażowani i świadomie „dla Pana” rezygnują z wykształcenia i ścieżki kariery.
Chyba, że kobiety staną na drodze do upragnionego awansu. Dla przykładu zaręczonego zwykle się nie mianuje, starsi czekają, czy wytrwa w czystości do ślubu i czy potem będzie dobrze przewodził w rodzinie. Panowie zwykle to kalkulują na zimno.

***

Adam wpada w panikę. Dyszy, przewraca oczami. Staram się go uspokoić.
- Będziemy mieć komitet, zobaczysz wywalą nas – mówi przerażony
Komitet sądowniczy to organ Świadków uprawniony do wydawania wyroków. Złożony z trzech starszych, którzy rozpatrują, gdy jakiś grzesznik popełnił błąd. Co ciekawe takie sformułowanie nie występuje w Biblii, jest to własne narzędzie do trzymania owieczek w ryzach. Komitet decyduje, czy osoba ma zostać wykluczona, czy okazała skruchę i może pozostać w organizacji. Nierzadko podczas nich dochodzi do zadawania wielu intymnych, odzierających z godności pytań, a także do konfrontacji sprawcy z ofiarą. Przykładowo inaczej oceniane jest jednorazowe wykroczenie pod wpływem emocji, choćby seks przedmałżeński, a odmiennie uporczywe trwanie w grzechu z pełną świadomością.
Na dworze lipcowy skwar, a my z Adamem zabłądziliśmy w górach. Prowadzący wyznaczył nas jako parę do głoszenia i podał przydział, oddaloną sporo kilometrów wioskę. Poruszaliśmy się rowerami, przez pagórki, a było już sporo po wyznaczonym czasie na powrót. Właściwie było już po obiedzie.
- Na pewno pomyśli, że udaliśmy się gdzieś na schadzkę – Adam jest bliski płaczu
- Spokojnie, wytłumaczymy, że pomyliliśmy drogę. Biorę to na siebie – staram się zdjąć z niego strach
Docieramy do małej wioski. Zatrzymujemy się pod sklepem, który pamięta lata osiemdziesiąte. Oboje jesteśmy wykończeni i spragnieni.
- Mam tylko dwa złote – mówię do Adama
- Ja chyba jakieś grosze, może pięćdziesiąt
Wchodzę do sklepu, kupuje dużą butelkę niegazowanej. Proszę o zimną z lodówki. Natychmiast odkręcam i łapczywie pije. Wychodząc wręczam wodę Adamowi.
Ten ogląda butelkę i stwierdza:
- Nie mogę się napić po Tobie
- Dlaczego? Nie mam żadnej choroby, nie bój się głuptasie – śmieje się z niego
- Bo to tak, to tak… jakbyśmy się całowali, miałbym nieczyste sumienie – stęka Adam spuszczając wzrok
- Phi – jestem w szoku, że Sztywniak o tym pomyślał i wyartykułował
W końcu jednak wyciera butelkę o rękaw koszuli, dokładnie ją szoruje przy wylocie i ostatecznie pije.
Wracamy późno, przed zmrokiem. To nie były jeszcze czasy telefonów komórkowych, wczesne lata dwutysięczne. O dziwo nie dostajemy żadnej nagany, raczej wszyscy martwili się o nas.
Po kolacji mówię koleżankom z pokoju, że całowałam się z Adamem.
- Uuu, opowiadaj – piszczą przejęte
- Przez butelkę… dodaję i zasypiam
Adam nigdy nie miał żadnej dziewczyny, choć kilka na niego polowało. Ta jego niedostępność była pociągająca. Ale jego pragnieniem była służba w domu Betel, czyli w Biurze Oddziału, które to kieruje działalnością organizacji w danym kraju. To z tego miejsca zarządza się, wydaje dyspozycje, instrukcje, literaturę, to tam do działu prawnego Świadkowie mają zalecone zgłaszać pedofilów, zamiast na policję.
Aby się dostać do Betel Sztywniak skończył dobre studia na politechnice, oczywiście ku chwale Pana, nie dla kariery. Dopiął swego.


Offline ewa11

Odp: Dla detoxu piszę książkę...
« Odpowiedź #29 dnia: 25 Sierpień, 2018, 23:43 »
Cytuj
Aby się dostać do Betel Sztywniak skończył dobre studia na politechnice, oczywiście ku chwale Pana, nie dla kariery. Dopiął swego.
Ciekawe, ile koleżanek z roku przeleciał w międzyczasie. Ja tam nie wierzę w zdrowych dwudziestokilkulatków - prawiczków.

A książkę kupię na pewno, jak się ukaże.