Dziś witam się z Wami już jako totalnie wybudzona osoba
dziękuję Wam Wszystkim że jesteście, piszecie, bezinteresownie poświęcacie czas
Przede wszystkim pomogły mi otworzyć oczy książki Franza + forum.
Mój kurs prostowania umysłu zajął ok 4 miesięcy. W tym czasie każdego dnia czytałam, oswajałam się z myślą, że to może nie być prawda. W końcu czuję się na tyle oczyszczona ze świadkowiskich naleciałości, że mogę samodzielnie czytać Biblię... Gdy natrafiam na sformułowania np. "drugie owce" czy"królewskie kapłaństwo" nie interpretuje już ich tak jak kiedyś, kiedy nie wpadłabym nawet na to, że można to rozumieć inaczej
Gdy studiowałam książkę ze Świadkami Jehowy, kompletnie nie znałam Biblii. Nie czułam się godna by podważać autorytety, skoro się w ogóle nie znałam. Przedstawiono mi piękne interpretacje, w które uwierzyłam. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu by przeanalizować tak trudną księgę i wyciągnął z niej tak logiczne wnioski, skoro inni tak w to wierzą, skoro jest to niezbędne do zbawienia to czemu miałam to podważać. Nie wzbudzało to we mnie wątpliwości tym bardziej, że poznałam wielu dobrych ludzi i przekonałam się że nie chodzi o pieniądze skoro można składać datki dobrowolnie i anonimowo.
Teraz, po 10 latach od chrztu znam już Biblię na tyle dobrze, że czuję się gotowa, że mogę podjąć się samodzielnego czytania i interpretowania Biblii. Jak Russel- niech Biblia wyjaśnia samą siebie. Tym bardziej, że w dobie internetu jest to duzo łatwiejsze. Są wyszukiwarki wersetów, wyszukiwarki słów, porównywarka przekładów, dosłowny grecki przekład Biblii... Russel musiał sam ręcznie szukać wersetów, ponadto też miał naleciałości chociażby od adwentystów, więc nie był taki obiektywny.
Dlatego jestem gotowa się z tym zmierzyć i czytam już Biblię w ten sposób od jakiegoś czasu i widzę zdecydowaną różnicę. Chodzi oczywiście o Nowy Testament. Kiedy odnoszę słowa Jezusa czy listy Pawła do siebie jako do MNIE, te prawdy naprawdę przeszywają mnie do szpiku kości. Wpływają na sposób postrzegania drugiego człowieka, na moją prywatną relację z Bogiem... Zaczęłam traktować Boga jako czułego kochającego Ojca a Jezusa jako .... mojego duchowego brata
są mi bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej!
To tyle z dobrych wieści. Mąż mój nadal twardy jak beton. Moje zachowanie upewnia go w drugą stronę, także już nie chce mi się nawet o tym rozmawiać z nim
bardzo go kocham, całe 10 lat naszego małżeństwa było wspólnym naszym życiem w harmonii i szczęściu. Teraz mąż twierdzi że nie poznaje mnie, jakbym była kimś innym...Puki co chodzę na wszystkie zebrania, czasem do służby (ok 5 godz z mcu). Żyję normalnie jak Świadek, nie obchodzę świąt...Robię to wszystko dla niego...
Racjonalizuje sobie, że w sumie nic złego nie robię, nie angażuję się jakoś bardzo, na zebranie mogę iść w celach towarzyskich, wracam zawsze z uśmiechem. I tak to lepsza alternatywa niż oglądać w tym czasie np "Trudne sprawy" czy inne pierdoły
bo choć Świadkowie w wielu kwestiach głoszą nieprawdę, to trochę wartościowych informacji z zebrań można wyłuskać. I ktoś, kto jest na tym etapie co ja, potrafi wybiórczo przyjmować wiadomości. Do służby idę po to, żeby rozmawiać z ludźmi o Biblii. Pokazać im werset, zachęć do przeczytania jej. Nie do wstąpienia do jakiejś organizacji... Czasopism nie rozpowszechniam, 1 na kilka mcy. W służbie oraz przy wózku rozmawiam z współpracownikami o swoich wątpliwościach. Staram się robić to bardzo delikatnie, nie wysuwając jakichś oskarżeń przeciwko organizacji. Na razie jest jedna siostra która we wszystkim zgadza się ze mną. Ale ją nigdy nie fascynowało zgłębianie doktryn religijnych itp wiec nie ekscytuje się tym tematem, żyje normalnie jak Świadek, zakamuflowany odstępca. Pozostali nie miewają wątpliwości. Są szczęśliwi w organizacji. Nie mają sensownej pracy (pół zboru zajmuje się sprzątaniem), sensownego mieszkania (wynajmują) ale cieszą się że służą Bogu całym sercem i robią to chętnie. Twierdzą, że nawet gdyby to wszystko okazało się zwykłą ludzką inicjatywą, a nawet manipulacją to są pewni, że będą dobrze osądzeni bo przecież to wszystko dla Boga robią. Nawet jeśli źle interpretują pewne nauki to i tak głoszenie jest ważne, bo zachęcają ludzi do zajrzenia do Biblii, do poznania Boga, do rzucenia złego postępowania, do pracy nad cechami osobowości...Wiec to "dobre" jest. Zatem pozostawiam ich w tej swojej życiowej misji, po co odbierać im to szczęście. Ja powiedziałam jakie mam podejrzenia i może kiedyś przyjdzie jakiś moment w ich życiu, że im się to przypomni... W każdym razie po sobie widzę, jakie trudne jest to oczyszczenie umysłu. Nie wystarczy kilka zdań zasianych wątpliwości. Potrzeba wielu miesięcy zgłębiania wiedzy, oswajania się psychicznego z nową wiedzą, i ktoś musi przede wszystkim sam chcieć to wszystko zbadać. Musi zacząć czytać materiały "zakazane", musi zacząć myśleć niezależnie, a to jest chyba największą blokadą umysłową. Bardzo to trudne. Mogę powiedzieć, że czuję taką wewnętrzną ulgę oraz większą radość z życia. Pomimo, że z zewnątrz gram Świadka, to jestem już umysłowo wyzwolona i to jest najważniejsze