Zadał mi pytanie czy wobec tego wolałbym przy całej obecnej wiedzy, oddać swoje dziecko kochającym gejom, czy niekochającym Świadkom Jehowy?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Poszedł dalej i zrobiło się niestatystycznie (bo kochający, bo nie kochający) Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Jednak po dłuższym namyśle stwierdziłem, że wybrał bym jednak Świadków.
Moje zdanie oprę na trzech historiach ze swojego życia
Pierwsza to para gejów. Są w zarejestrowanym związku od ośmiu lat (nie w Polsce, chociaż jeden z nich jest Polakiem). Kochają się, szanują, żyją jak małżeństwo.. Ubierają się normalnie, jak mężczyźni w ich wieku, jedyna ekstrawagancja, to kolczyk w uchu i identyczne sygnety na serdecznych palcach. Nie afiszują się nadmiernie swoją orientacją, nie całują, czy chodzą publicznie za rękę, jednak zwracają się do siebie z miłościąa w domu nie szczędzą czułych gestów. Ich dom jest pełen zwierzaków, które traktowane są jak domownicy. Prowadzą dom otwarty, każdy znajomy może przyjść bez zapowiedzi i zostanie ugoszczony.
Druga. Samotna matka, która wyrzuciła z domu męża, gdyż ten stracił dobrze płatną pracę i nie mógł dłużej zapewnić jej beztroskiego życia. Została z dwoma córkami, na które otrzymała alimenty. Utrzymywała się z nich oraz tego, co zarobili jej kolejni kochankowie. Momentami miała nawet 2 naraz. Balowała z nimi, czasem po balangach spała do późna, a dzieci zajmowały się same sobą. Nie miał kto przypilnować, żeby się uczyły więc skończyły edukację na gimnazjum, a potem darmowych szkołach zaocznych, aby nie stracić prawa do alimentów. Matka uniemożliwiła im kontakt z ojcem, na podstawie fałszywych oskarżeń o przemoc. Starsza zaszła w ciążę z przypadkowo poznanym chłopakim. Matka wyrzuciła ją w ciąży z domu, ale przyjęła ponownie po porodzie (alimenty i 500+ ją przekonały)
Małżeństwo z dwójką córek. Mąż ateista, żona świadek. Mąż kierowca zawodowy, ciągle w trasie. Żona wychowuje dzieci "nie żałując rózgi", kapcia, kabla od prodiża, trzepaczki, kija i co tylko jej w ręce wpadnie. Dziewczynki dostają najczęściej za bycie niegrzecznymi na zebraniach, ale też za każde inne przewinienie, np. Czytanie książki przy latarce pod kołdrą. 3 razy w tygodniu muszą iść 5 km na zebranie i raz na głoszenie. Nie wolno im na godzinę wcześniej i w trakcie nic pić, aby nie musiały do toalety. Matka nie pracuje i ciągle narzeka na ojca. Mówi dzieciom, że tata na szczęście zginie w Armagedonie i na reszcie będzie spokój.
Te trzy historie, to trzy domy. W którym umieściłabym swoje dzieci? Gdybym miała wybór, to w pierwszym. Wiem bowiem, że tam miałyby w miarę normalne dzieciństwo. Co prawda bez tzw. "kobiecej ręki", ale nie miałyby jej również wychowywane przez samotnego ojca. Matka-Polka z drugiej historii nie jest też żadnym gwarantem dobrego wychowania. Co do rodzin świadkowych, czy pół świadkowych, to nie każda jest taka, jak ta z trzeciej historii, ale w żadnej nie da się rozdzielić wychowania od indoktrynacji. Mamy też wiele przykładów w historiach Tazła, jak na dzieci wpływa świadkowskie wychowanie...
Dlatego wolałabym, żeby moje dzieci wychowywały się w kochającej rodzinie, nawet homoseksualnej, takiej, jak w historii nr 1.
I jeszcze jedno, dla formalności :nie jestem ateistką.