Ja tam jeszcze bym chciała, żeby w którymś odcinku na brata Bogumiła zagięła parol jakaś pionierka ze zboru. Samotny wdowiec, na przywileju, taki zaangażowany, idealna partia dla zborowych, nieco otyłych ciotek bez mężów
Epizod 12. W którym poznajemy skrywany sekret siostry Żanety
Pogrążona w kontemplacji albumu z fotografiami z wesela córki, siostra Żaneta westchnęła. Bo pośród wielu gości dostrzegła tego, względem którego już od dłuższego czasu pałała skrywanym afektem – brata Bogumiła. Cóż to za mężczyzna, jakże głębokie ma zrozumienie spraw ludzkich i boskich, a przy tym jakże jest męski!
Pamiętała tę sytuację, gdy jej brat Ryszard - zaproszony na owo rozgrywające się na wolnym powietrzu wesele pomimo tego, że był nie w Prawdzie - zaczął się rozpijać i w alkoholowym amoku rzucać wulgarne wyzwiska, grozić innym gościom i prowokować bójki. Nie było go jak pohamować, udobruchać ani przemówić do rozsądku, cóż to były za chwile wstydu i ujmy dla całej rodziny, zwłaszcza że wciąż się rozkręcał, opróżniając kieliszek za kieliszkiem. W pewnym momencie jednak jego wyciągniętą po butelkę rękę schwyciła za nadgarstek mocarna prawica brata Bogumiła.
- Ty kolego już dziś nie pijesz – ogłosił nieznoszącym sprzeciwu głosem Bogumił – A przy tym zachowuj się, bo nie jesteś na popijawie w melinie, a na chrześcijańskim weselu twojej siostrzenicy!
Tu Ryszard usiłował steroryzować Bogumiła złowrogim pijackim wzrokiem, jednak po krótkim starciu spojrzeń przegrał ten pojedynek i opuścił wzrok, uznając swą podrzędną pozycję względem samca alfa.
Przyglądającej się całej sytuacji siostrze Żanecie, aż się gorąco zrobiło na skutek tego pokazu męskości. Ostatnim równie zdecydowanym mężczyzną jakiego znała był jej nieodżałowany, czekający zmartwychwstania małżonek, Józef. Przepełniała ją wdzięczność za tę ratującą honor rodziny panny młodej oraz atmosferę wesela interwencję. A brat Bogumił, jak na człowieka czynu przystało, po rozstrzygnięciu konfliktu zaczął niby to spacerować po okolicy, a tak naprawdę patrolować ją, upewniając się że zborowa młodzież podobnie jak jej rodzice i dziadowie grzecznie bawi się przy dźwiękach przebojów Krzysztofa Krawczyka, Maryli Rodowicz i Kombi, jak na prawych chrześcijan przystało; a nie kryje się po krzakach popijając alkohol albo co gorsza dopuszczając się nieczystości cielesnych.
Ach ten brat Bogumił – zachwycała się siostra Żaneta – z tymi wąsami wygląda zupełnie jak Grigorij z Czterech Pancernych - Grigorij zawsze był jej ulubionym pancernym.
Kontemplację fotografii przerwał dźwięk dzwonka. To brat Bogumił przychodził na cotygodniowe studium z jej trzynastoletnim siostrzeńcem, Maksem.
Chłopiec w zeszłym roku przeżył rodzinną tragedię, gdy jego ojciec najpierw odszedł od Prawdy, a następnie rozwiódł się z żoną i wyjechał w nieznanym kierunku. Tym samym matka Maksa musiała podjąć pracę na dwa etaty, by zapewnić godny byt sobie i synowi. Cóż to była za tragedia dla całej rodziny! Biorąc pod uwagę okres wakacyjny, Żaneta zobowiązała się, iż chłopiec może pozostawać pod jej opieką podczas gdy jej siostra wywiązuje się z obowiązków zawodowych. Lepsze to niż samotne przesiadywanie w domu bądź szlajanie się z kolegami z klasy czy innymi światusami, wszyscy wszak wiedzą jak działa złe towarzystwo. Maks bardzo lubił gry wideo, a tak się składa, że siostra Żaneta miała na górze komputer, z którym chłopak bardzo szybko się zapoznał i odtąd całymi godzinami grał w jakieś gry. Jednak jeśli można było połączyć przyjemne z pożytecznym i przy okazji zapewnić chłopcu substytut ojcowskiego autorytetu, wzorzec męskości, a przy tym przewodnika duchowego – to dlaczego nie skorzystać z okazji? I tak narodził się pomysł na cotygodniowe studium, które w domu siostry Żanety miał odbywać z Maksem brat Bogumił.
Rozpromieniona Żaneta otworzyła drzwi.
- Oj, jak pachnie – niuchał Bogumił - Placek domowy, prawda?
- Z kruszonką i powidłami. Zaraz zaparzę herbaty i nakroję. Maks na górze, z niecierpliwością czeka na kolejne studium.
- I bardzo dobrze, że czeka. Biorąc pod uwagę jego perturbacje rodzinne stawiam, że jest zagrożony odstępstwem, tak jak bierny palacz zagrożony jest nowotworem. Ten pomysł ze studium, siostro Żaneto, iście znakomity i być może ratujący jego zdrowie duchowe. Nie zdziwiłbym się, gdybyś w tej sytuacji działała pod wyraźnym natchnieniem!
Siostra Żaneta pokraśniała z dumy.
Tymczasem siedzący na górze przed komputerem Maks wcale nie był tak zachwycony, jak usiłowała to przedstawić ciotka.
Znowu ten Bogumił cholerny przylazł – pomyślał z goryczą chłopiec – następnej półtoragodziny smęcenia nie wytrzymam. W kółko: organizacje, armagedony, głoszenie, wersety, grzech, niewolniki. A ja chcę tylko jeść czipsy i grać w Dooma! Nie dziwota, że mój stary się stąd ewakuował....ewakuacja, no właśnie! - olśniło go. Podszedł do okna i ocenił wysokość. Nie tak wysoko, można wyskakiwać, nic nie powinno mi się stać, zwłaszcza że jestem dobry z WF-u. A nawet jeśli trochę się obtłuczę, to żadna strata w porównaniu z ucieczką przed tym pierdzielem. To całe studium z nim grozi śmiercią z wynudzenia!
Usłyszał kroki na schodach i wiedział, że musi działać zdecydowanie.
Wchodzący do pokoju chwilę później brat Bogumił i siostra Żaneta - trzymająca tacę z zastawą - zastali tylko uchylone okno.
- A to łobuz, wyskoczył!
Siostra Żaneta dopadła do okna i ujrzała poniżej uciekającego Maksa.
- Maksiu, wracaj, nie rób mi wstydu! Maaaksiu! Co za wstyd, co za wstyd! - zawodziła.
- Zaprawdę, wąskie są okna, które prowadzą do życia wiecznego - sparafrazował znane biblijne powiedzenie Bogumił.
- Tak mi przykro, nie wiem co w tego chłopca wstąpiło, bracie Bogumile! Już ja sobie z nim porozmawiam jak wróci! I zadzwonię do jego matki...ale może najpierw zejdźmy na dół i napijmy się herbaty na uspokojenie.
Zeszli i zajęli miejsca w salonie, a do siostry Żanety zaczęło docierać, że ta cała krępująca sytuacja ma też swoją dobrą stronę. Oto nadarzył się pretekst, by miała brata Bogumiła tylko dla siebie. A im więcej na niego patrzyła, tym bardziej jej się podobał. On z tego rocznika, gdy chłopy wciąż były chłopami: postawny, konkretny, zaradny elegancki, oddany Prawdzie. A przy tym znakomity organizator życia całego zboru. Uświadomiła sobie, że od czasu śmierci męża jeszcze żaden mężczyzna tak na nią nie działał...a on przecież też wdowiec, więc może...zawstydziła się własną myślą. Ale z drugiej strony, cóż w tym złego? Mało to znała w organizacji wdów i wdowców, którzy zeszli się razem? Biblia tego nie potępia. Tylko jak miała by dać znak, że jest nim zainteresowana? Nie miała w życiu wielu doświadczeń, jeśli idzie o zaloty. Z małżonkiem Józefem zapoznała się dziewicą będąc na wiejskiej potańcówce, a trzy miesiące później wzięli ślub do którego dochowała wiana. Innego chłopa nie miała. I jak teraz wyjawić co dyktuje jej serce, aby zarazem się nie ośmieszyć? Stopniowo. Powiedzieć mu komplement? Z pewnością. Ale na początek lepiej nic osobistego, na początek...na początek najlepszy będzie niezobowiązujący komplement biblijny!
- Wiesz, bracie Bogumile, zawsze kojarzyłeś mi się z charakteru z pewną postacią biblijną.
- A z którą to? - zaciekawił się Bogumił strzepując z wąsów kruszonkę.
- Z sędzią Jehu. On też stawiał sprawy królestwa na pierwszym miejscu, był gorliwy, stanowczy i nieprzejednany wobec grzechu, a przy tym jakże męski!
- Dziękuję, piękny to komplement. Wyznam, siostro Żaneto, że ty też kojarzysz mi się z pewną biblijną bohaterką.
- Z kim?
- Z Noemi. To najpiękniejszy przykład wdowieństwa w całej Biblii, udowadniający że nawet kiedy w człowieku zgaśnie już młodość i pogoń za zwodniczymi ziemskimi pragnieniami, wciąż można lśnić gorliwością, wiernością i oddaniem dla Jehowy! Śmiem twierdzić, że gdyby tylko Noemi była mężatką, tak budująca przypowieść jak perypetie jej i Rut nie miałyby miejsca. W tym świecie i w tym czasie dojrzały wiek i wolność, to okazja do zaskarbienia nieskończenie wartościowych skarbów w niebie, czego i tobie, i sobie życzę!
Koniec epizodu dwunastego