U mnie by to nie przeszło. Jeszcze kilka miesięcy temu uczestniczyłem w głoszeniu i takich sytuacji nie było. Poza tym pamiętam ze zbiórek prowadzonych jeszcze na podstawie biało-czarnych ,,służb królestwa" rady aby nie prowadzić rozmów z małoletnimi. Ja zawsze w takiej sytuacji pytałem czy jest ktoś z dorosłych w domu. Dziwne, że NO u Was wprowadził takie zasady. Mam pytanie: Jak to uargumentował? Czy gdzieś TS dało takie wytyczne?
Nie wiem, czy WTS wydało jakieś wytyczne, ja takich nie pamiętam. A NO argumentował to tak, że dzieci są bardziej chłonne niż dorośli, więc należy to wykorzystywać i zasiewać w nich ziarno "prawdy".
Poza tym u mnie w mieście była pionierka specjalna, która głosiła wszystkim, jak leci, dzieciom też. Nie wiem, czy za radą WTS, czy tak sama z siebie. Mi zaczęła głosić, jak miałam niecałe 15 lat.
Pamiętam pierwszą wizytę: dzwonek do drzwi, a tam dwie kobiety sj, jedna z nich się pyta, czy wiem, jak Bóg ma na imię. Niestety, wiedziałam. Piszę "niestety", bo wywiązała się dyskusja, która trwała jakieś dwie godziny, a trwałaby jeszcze dłużej, gdyby w końcu nie przyszła do mnie koleżanka. Wieczorem powiedziałam rodzicom, że rozmawiałam ze świadkami. Zrobli mi karczemną awanturę i zabronili z nimi rozmawiać. Kiedy następnym razem ta pionierka przyszła, powiedziałam, że rodzice nie pozwalają mi z nimi rozmawiać.
Potem w ciągu kolejnych lat kilka razy jeszcze zadzwonili, kiedy akurat byłam w domu i nikogo poza mną. Zostawiali jakieś publikacje i proponowali następną wizytę, ale ja zawsze mówiłam, że nie mogę, bo rodzice zabraniają. Za którymś razem jednak ta pionierka wpadła na "genialny" pomysł, żeby te spotkania odbywały się u siostry, która mieszka w pobliżu, nie u mnie. Zgodziłam się, a potem poszło już z górki, echhhhhhh......
Kiedy zaczęłam z nimi regularne studium, miałam już skończone 18 lat. Jednak przez te lata wcześniej, kiedy im otwierałam drzwi, nigdy nie pytali, czy jest ktoś dorosły w domu. Zawsze zostawiali jakieś publikacje (które brałam z grzeczności) i zawsze próbowali namówić na kolejną wizytę. Echhhhhhhh.......