Epizod 10. W którym brat Paweł ma sprawę do wykluczonego odstępcy.
Brat Paweł nacisnął guzik dzwonka. Mężczyzna który po chwili otworzył drzwi miał na nosie okulary znamionujące intelektualistę: łysy, dobrze po pięćdziesiątce, o roztargnionym spojrzeniu; ubrany w szlafrok i bambosze.
- No nareszcie! - zawołał – po tylu latach coś się ruszyło! Bogumił zmienił co do mnie zdanie czy jeszcze lepiej: kopnął w kalendarz?
- Bogumił ma się nieźle, ale ja i tak w twojej sprawie, Cyprian. Wpuścisz mnie?
Cyprian wpuścił. Zaprowadził do kuchni i zaoferował herbatę.
- Niech zgadnę, wypełniasz swój cykliczny obowiązek względem wykluczonych i nieaktywnych? Rundka po terenie dla spokojności sumienia, kilka frazesów i o wszystkim, i wszystkich dalej można w majestacie prawa zapomnieć na kilka następnych lat?
- Ciężko, żebym miał o tobie zapomnieć, skoro odkąd cię wykluczono nie opuszczasz żadnych zebrań ani kongresów. Sumienność w której prześcigasz niejednego głosiciela. Ile to już będzie?
- Trzy lata. Nie opuszczam, to prawda, ale jaką to robi różnicę ze zborowego punktu widzenia, skoro i tak jestem niewidzialny? Bycie wykluczonym to śmierć duchowa będąca wstępem do śmierci fizycznej plus zapomnienie. Cukru?
- Słuchaj, Cyprian, ja problemów z pamięcią nie mam. Pamiętam, że byłeś bardzo oddanym starszym i skarbnikiem zborowym…
- I dziwakiem. Pamiętasz jak na mnie mówili za plecami?
- „Archeolog”.
- No właśnie. A to wszystko przez zamiłowanie do historii, dat, wykopalisk, proroctw i wyliczeń. Chcesz zobaczyć ile mam zakładek we Wnikliwym? Pokazać ci moją bibliotekę?
- Pewnie mnóstwo. Jeśli idzie o doktryny i nowe światła nie było nikogo kto mógł się z tobą równać, prowadziłeś najinteligentniejsze rozmowy doktrynalne…
- I to z ich powodu mnie wypierdolono! - wybuchnął nieoczekiwanie Cyprian Czubiński – a mówiąc konkretnie, wypierdolił mnie Bogumił. Jasne, że mówiłem rzeczy, które dla laików mogłyby się czasem wydać wątpliwe albo gorszące ale nigdy nie mówiłem tego aby w jakikolwiek sposób podważyć Niewolnika. Ja kocham Niewolnika i jego nauki, oddałem im długie lata swojego życia, poświęciłem setki wielodziedzinowych studiów. Doktrynalnie w Organizacji wszystko gra z precyzją szwajcarskiego zegarka! Sieję zgorszenie? Tak mogliby pomyśleć tylko niedouczeni, nadwrażliwi ignoranci, których umówmy się, w zborach nie brakuje. Jednak ja zawsze uważałem co mówię, jak mówię i do kogo mówię. Pełniłem posługę z oddaniem. I co mnie za to spotkało? Spójrz na mnie, jestem poza duchową arką…
- Słuchaj, Cyprian, zagrajmy w otwarte karty: twoje wykluczenie śmierdzi. Śmierdzi samowolką i nadużyciem. Śmierdziało wtedy i śmierdzi teraz. Nie wierzę w twoje odstępstwo i mam powody przypuszczać, że jest ono tylko przykrywką. Gdyby to tylko ode mnie zależało już byłbyś przyłączony...co tam przyłączony, w ogóle nie doszłoby do wykluczenia! Cyprian, ja muszę poznać prawdę, za co w istocie wykluczył cię Bogumił?
Cyprian zamoczył herbatnika w herbacie, poświęcając tej czynności całą uwagę. Zniżył wzrok, wyraźnie posmutniał.
- Brat Bogumił wykluczył mnie na skutek nieporozumienia. Może powiedziałem coś kiedyś komuś, kto później to źle zinterpretował, może zgorszyłem maluczkiego? Nie wiem, ale nawet jeśli popełniłem błąd, to już go zrozumiałem i odpokutowałem. Zasługuję na przyłączenie. Tylko o to proszę od tych trzech lat!
- A ja Cyprian chcę ci to dać, tylko najpierw ty daj mi coś na Bogumiła, pomóż zwalić z tronu, a obiecuję, że pierwszą rzeczą jaką zrobię po uzyskaniu kontroli nad zborem będzie twoje przyłączenie. Nie bój się go, powiedz mi prawdę do jasnej cholery! Bogumił nie ma pojęcia, że u ciebie jestem i nie spodobałoby mu się to. Jeszcze bardziej nie spodobałoby mu się to o czym rozmawiamy. Ale wiesz co, ja mam już gdzieś co mu się podoba, a co nie, mi chodzi o zbór. O owce, o skrzywdzonych, takich jak ty. Wierzę, że bez Bogumiła będzie on lepszym miejscem. Daj mi coś na niego!
- Bardzo chciałbym, ale to naprawdę wszystko, Pawle, nie mam nic do dodania. Chodź, odprowadzę cię do drzwi. Zobaczymy się na następnym zebraniu. To znaczy: ja cię zobaczę.
Paweł wyszedł. Cyprian złapał za telefon i wykręcił numer.
- Czego? - zapytał nieprzyjemny głos po drugiej stronie słuchawki.
- Bogumił? Mówi Cyprian Czubiński, przed chwilą był u mnie Paweł Bobkowski, szukał na ciebie haków, wypytywał o szczegóły mojego wykluczenia. Obiecywał, że mnie przyłączy jak tylko zwali cię z przywileju. Ale nic mu nie powiedziałem, ani słowa, gęba na kłódkę. A potem hyc za telefon i od razu do ciebie, aby go zdemaskować i ostrzec cię przed intrygą. Widzisz, jestem ci wierny, nie musisz się mnie obawiać, jakich jeszcze dowodów ci potrzeba? Przyłącz mnie, Bogumił. Od tych trzech lat na okrągło oglądam telewizję, słucham wiadomości, surfuję po internecie, czytam Biblię i publikacje...i wiesz co, czarne chmury armagedonu gęstnieją, widać to z każdej strony: katastrofy naturalne, krachy ekonomiczne, wojny, niepokoje polityczne! Czas się bardzo przybliżył, nie mogę pozostawać poza Organizacją, ani dnia dłużej, bo inaczej biada mi! A koniec tego systemu może przyjść w każdej chwili, za miesiąc, za tydzień, dziś, jutro! Nie mogę znieść tej udręki! Nie możesz mi zabraniać wstępu do duchowej arki, to niechrześcijańskie, to nieludzkie!
- Po pierwsze: nie tym rozkazującym tonem do mnie, panie Cyprianie!
- Nie tym tonem?! Ty śmiesz mnie pouczać o tonie?! To już zapomniałeś za co mnie wypierdoliłeś? Zapomniałeś, jak to jednego miesiąca zbór był finansowo pod kreską, bo poszedłeś część datków przerżnąć w jednorękiego bandytę? Mogłem cię wtedy zatopić, Bogumił. I powinienem był, och powinienem był!
Bogumił skrzywił się na wspomnienie tego przykrego incydentu. Owszem, miał kilka lat temu pewien epizod z hazardem. Delikatny epizod. Wstąpił na piwo do baru, a ta maszyna tak świeciła kolorami, grała, brzęczała, kusiła wysokimi nagrodami. Więc wrzucił monetę z czystej ciekawości i pociągnął za wajchę. A później po raz kolejny, i kolejny, i kolejny...Ani się obejrzał, a portfel świecił pustkami i trzeba było myśleć o odegraniu się. Jednak pieniędzy z datków nie wziął dla siebie. Zrobił to z myślą o finansach zboru. Był wówczas bliski opracowania strategii gry pozwalającej na wygraną z automatem. Datki ze skrzynek miały zostać pomnożone i przeznaczone na potrzeby zboru. W ten sposób chciał odkupić przed Jehową swoje drobne potknięcie duchowe. Czyż na kartach Biblii od czasu do czasu nie potykali się najwierniejsi słudzy boży? Czyż król Salomon nie został zwiedziony przez pogańskie żony? Czyż Piotr trzykrotnie nie wyparł się Jezusa? Takoż i Bogumił sprostał wreszcie zsyłanej mu przez Szatana próbie, zaprzestał hazardu, a za swój czyn gorąco przeprosił Jehowę w modlitwie, obiecując że odkąd posmakował goryczy grzechu, będzie go zwalczać w zborze z tym gorętszą żarliwością.
- Na wszelki wypadek mnie wykluczyłeś! - szarżował dalej Cyprian - Choć wcześniej zdecydowałem się przymknąć na całą sprawę oko, jeśli tylko zwrócisz kasę. Ale ty gnoju wiedziałeś, że wykluczonemu nikt już nie uwierzy, a nawet jak usłyszy prawdę, to raczej pomyśli, że odstępca oczernia z zemsty! Nie czułbyś się komfortowo wiedząc, że musisz współpracować z kimś kto ma na ciebie haka, no nie, Boguś? Oj, trzeba było wszystko wyśpiewać Pawłowi!
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? Pomijając że cała historia jest fałszem – Bogumił asekurował się na wypadek gdyby był nagrywany – przyjmijmy hipotetycznie, że faktycznie masz na mnie haka. Dlaczego go nie wykorzystałeś i nie poszedłeś na współpracę z Bobkowskim? W twojej sytuacji byłoby to idealne rozwiązanie, nic do stracenia. Ale wolałeś zamiast tego ostrzec mnie. Wytłumaczyć ci czemu? Bo po pierwsze wiesz, że zostałeś wykluczony słusznie – tu znowu Bogumił zrobił ukłon w stronę potencjalnego nagrania - a po drugie zdajesz sobie sprawę, że Bobkowski na dłuższą metę nie ma ze mną żadnych szans i postawiłeś na sprawdzonego konia. Na championa. To teraz posłuchaj raz a dobrze, co champion ma ci do powiedzenia: nadal nie dostrzegam u ciebie oznak jakiejkolwiek skruchy, nie mówiąc już o skrusze głębokiej, niezbędnej do przyłączenia. Zamiast tego mnóstwo fałszywych oskarżeń, pychy, mściwości i agresji. W tej sytuacji o przyłączeniu nie może być mowy. Ale jeśli popracujesz nad zdrowiem duchowym, poddasz się skorygowaniu, nabędziesz owoców ducha, zreperujesz nadszarpniętą więź duchową z Jehową, to kto wie, może już za kilka lat…
- Bogumił, ty kur…
Brat Bogumił odłożył słuchawkę, po czym z rozmachem smagnął blat stolika pałą policyjną.
A więc miałem rację co do Bobkowskiego – pomyślał – knuje przeciwko mnie, chce mnie zwalić z przywileju. Nieopatrznie wyhodowałem żmiję na własnej piersi, żmiję która pragnie kąsać. Cóż, wkrótce połamie kły - uzmysławiając sobie, że ta pierś jest ze spiżu!
Koniec epizodu dziesiątego