Może i wygrywa na ten moment, może i faktycznie sędziami będą istoty pozaziemskie
ruthefordowska doktryna o kwestii spornej wydawała mi sie idiotyczna jeszcze gdy byłem nastolatkiem w szczególności jeszcze gdy byłem nieochrzczony.
Jeśli do rozstrzygnięcia kwestii spornej potrzebny jest kwantyfikator ogólny ("dla każdego X" czyli wszyscy co do sztuki mają okazać się wierni Jehowie) to Jehowa przegrał już w chwili gdy Kain zabił Abla bo mamy jednego człowieka Kaina który wybrał służbę szatanowi. Wróć, nawet wcześniej: Adam z Ewą też byli niewierni. Jehowa przegrał już w Edenie.
Jeśli do rozstrzygnięcia kwestii spornej potrzebny jest kwantyfikator szczegółowy ("istnieje takie X dla którego" czyli co najmniej jeden człowiek ma okazać się wierny Jehowie) to szatan przegrał już w chwili gdy Kain zabił Abla bo mamy jednego człowieka Abla który okazał się wierny aż do śmierci. W tym momencie cały cyrk sądowy można przerwać, Abla wzbudzić i można przywrócic raj na ziemii, bo kwestia sporna rozstrzygnięta, Ludzkość nie musiałaby sie męczyć przez ponad 6.000 lat
A jeśli rozstrzygamy "demokratycznie" to szatan prowadzi mniej więcej 999:1 i chociażby nawet prowadził "tylko 998:2 to i tak to nic nie powinno zmienić.
Tak czy siak, to czy ja lub Ty "żłożymy w sądzie zeznania na korzyść Jehowy" (czyli okażemy się wierni Jehowie uprzednio przyłączając się do Jego Organizacji) nie może absolutnie nic zmienić w rozstrzygnięciu kwestii spornej, która i tak jest od początku ustawiona jak wybory na prezydenta Federacji Rosyjskiej.