-Nie nosiłam w plecaku Biblii, choć mama kazała. Gdy pytała czy mam, oczywiście kłamałam.
-Oświadczenie żadnej krwi, miałam tak schowane, że choćby mi zrobili osobistą i tak by nie znaleźli. Na pytanie czy noszę, tu nie kłamałam, nosiłam. Pytanie gdzie, już nie padało na moje szczęście.
-Unikałam przekleństw, ale tylko w świeckim towarzystwie. W tym ''poprawnym'' lubiłam gorszyć.
Kiedyś pewna młoda siostrzyczka na moje przekleństwo, zgorszona mnie upomniała..jak możesz, tu są sami bracia. A ja na to...a pier...to. Omal nie zemdlała.
I tak naprawdę 1/4 była zgorszona, a może udawała. Zaś reszcie imponowałam, o czym dowiedziałam się po latach.