I na to poszła kasa z datków w błoto.
W błoto i nie w błoto. Poszła na indoktrynację nas samych - zapłaciliśmy im za przygotowanie dla nas narzędzi do prostowania kory mózgowej.
To jak ze współczesnymi mediami - ludzie dostarczają producentom urządzeń i oprogramowania całą swoją prywatność na zdjęciach - domów, rodzin, zachowań 'po godzinach'. Czy jakikolwiek reżim totalitarny osiągnąłby taki stopień inwigilacji? Nie, ale narzędzie dane za darmo z odpowiednią fabułą już tak. Za darmo, bo za aplikacje i tak nie płacimy, a fabuła to prezentacje gotowych albumów i slogany: "publikuj, udostępniaj położenie, dziel się lokalizacją i nastrojem" no i ludzie sami aż się palą na myśl o wrzucaniu nowych fotek. A kiedyś, gdy się pojawiał na spotkaniu towarzyskim ktoś z aparatem w pokoju, to od razu część się zasłaniała i krzyczała: "nie, tylko nie rób mi zdjęcia". A zmieniły się nastroje, bo producenci do tandemu z psychologami marketingu i oddziaływania 'dali za darmo'. Tak samo my 'dostaliśmy' te książki, a potem człowiek wkładał datki - z wdzięczności. Czyli wzięli nas na kredyt.
Dlatego w ich przypadku nie poszło to w błoto, tylko przyciągnęło do nich miliony ludzi i miliony mamony.