Ja też szukałem tego w publikacjach, ale nigdy nie znalazłem.
To mi powiedział neofita ŚJ, który jednak za swą ortodoksję z czasem został starszym.
U mnie było podobnie. Niektórzy dorabiali teorię do wszelkiej maści pozdrowień typu cześć, na zdrowie, pomyślności, etc.
Mieliśmy w zborze też jednego takiego starej daty ortodoksa, który potrafił wykazać różnicę pomiędzy chodzeniem "za rękę" a "pod rękę". Oczywiście trzymał się tego jak prawdy objawionej, a ponieważ był starszym niektórzy traktowali to na równi z naukami Strażnicy. Był tak strasznie drobiazgowy, że nawet żona miała go dość i powiedziała mu Arrivederci. Dlatego jestem wyznawcą poglądu, że nic nie zastąpi rozsądku-nawet najlepsze chęci.
Tu na przykład, gdzie obecnie pracuję (płn. Niemcy) jest taki zwyczaj, że gdy ktoś chce się dosiąść do stołu, przy którym siedzi już np. grupa znajomych (Stammtisch) stuka w jego blat. Kiedy pozostali odstukają - może się on przysiąść. Podobnie jest przy wyrażaniu na coś zgody, aprobaty, a nawet podziwu. Nie wiem, jaka jest tego geneza i szczerze powiedziawszy guzik mnie to obchodzi, bo dla osób przy stole jak i dla mnie - nie ma to nic wspólnego z jakimiś dawnymi "pogańskimi" wierzeniami. Ludzie po prostu chcą się napić piwa i zjeść Bratwursta. Ot, co.