Przypomniała mi się moja niegdysiejsza rozmowa z pewną siostrą, która miała dylemat związany z balem przebierańców organizowanym dla dzieci w przedszkolu. A w zasadzie denerwowało ją to, że do przedszkola jej dziecka chodzą dzieci również innych Świadków. Myślałam, że to powód do radości. Ależ skąd.
No bo doszło do takiego paradoksu, że niektórzy z tych rodziców - Świadków - posyłają swoje dzieci na bal przebierańców. A inni - też Świadkowie - nie posyłają. No i panie przedszkolanki są skołowane. Pytają matki: czemu dziecko nie idzie? Ona na to, że jest Świadkiem. A panie na to, że przecież inni Świadkowie swoje dzieci posłali.
No więc wspomniana siostra rozwiązała problem w ten sposób, że profilaktycznie nie posyłała swojego dziecka na ŻADNE bale. Ja jej mówię, że moim zdaniem to nic złego, że dziecko się przebierze za księżniczkę, biedronkę czy kaczuszkę. A ona mi na to, że teoretycznie nic w tym złego, ale ona musi być konsekwentna. No bo jak zacznie posyłać dziecko w przedszkolu w młodszej grupie, to później też będzie musiała posłać jak dziecko będzie starsze. A tak - nie posyła w ogóle - i problem rozwiązany.
W ramach ploteczek dodam, że owa siostra wie dokładnie jak "wyssać mleko z piersi Cezara". Zarejestrowała się w Urzędzie Pracy żeby mieć ubezpieczenie oraz różnego rodzaju zasiłki, dodatki itp. Długo, długo broniła się przed tym żeby dostać pracę z PUP, ale w końcu dopadł ją ten pech. PUP dostał jakąśtam dotację i posłali ją na staż. I kobita rad nie rad musiała przez kilka miesięcy zapylać do roboty. I mi się bidulinka skarżyła, że kończy pracę "dopiero" o godz. 15.00... i wiadomo - cały dzień zmarnowany!
Zastanawiałam się czy jej współczuć, jakoś ją pokrzepiać? Bo wiecie - jednak praca do 15.00 to trauma dla człowieka jest...
No i do służby nie można pójść rano.
To chyba sam Szatan czuwał nad tym żeby ta siostra dostała tę pracę! To są te "prześladowania w dniach ostatnich" opisane w Biblii!