Moje doświadczenia w temacie są takie, że wyciągnęłam się, sama, ze swoich problemów, głównie emocjonalnych, bo u mnie na tym polu nie "stykało", dopiero gdy z drogi tej "prawdy" zeszłam.
A samo słowo "prawda" to silny marketing, jak idziesz do kogoś z prawdą, to działa, toteż wyraz uwielbiany.
Natomiast w rozmowach z SJ, gdy jeszcze tam byłam, widziałam raczej beznamiętne opowiadanka często, a często szczere, natomiast ludzie którzy uciekli od dna dzięki prawdzie, to ci którzy już nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Np.narkoman opuszczony przez wszystkich, kompletnie sam, który pogłaskany przez braci, porzucił grzech. Widziałam też tkwiących w prawdzie, których ta prawda nie mogła wyciągnąć, nie mówię tu tylko o grzechu, przypominam sobie nastolatkę ze zboru, ochrzczoną która nam się prochów najadła w celach, nie samobójczych, a w celach zwrócenia na siebie uwagi, krzyk o pomoc.