Mam do czynienia z płcią przeciwną dużą młodszą od siebie i to jest zupełnie inne pokolenie. To nie jest mocherowe pokolenie. I buziaka w policzek nie uświadczysz.
Rozumiem, że kobiety silne i przebojowe mają to gdzieś. Ale w organizacji kobiet silnych i przebojowych jak na lekarstwo. Jak mantrę powtarzało się, że mają być posłuszne, poddane, a teraz okazuje się, że taki gest jak przepuszczenie w drzwiach był uważany za bałwochwalstwo. Na szczęście było to onegdaj, teraz organizacja tych gestów nie piętnuje.
Co się tyczy praw kobiet w organizacji, tam kobiety mogą jedynie "awansować" w służbie polowej: pionierka pomocnicza, stała, specjalna. Studia i pracę im się obrzydza, jak wszystkim zresztą, ale jak facet robi karierę świecką, to jeszcze jakoś to uchodzi (bo jest głową rodziny i musi zarabiać; z tym się zresztą zgadzam, że facet jak zakłada rodzinę i nie pracuje, to coś z nim nie tak, no chyba że choroba mu nie pozwala). W zasadzie w organizacji brak jest dla kobiet możliwości jakiegokolwiek rozwoju (poza głoszeniem, oczywiście). Pamiętam ze zboru jedną siostrę - doktora matematyki (oczywiście ten doktorat zrobiła, będąc jeszcze "w świecie"), jednego pedagoga szkolnego, dwie urzędniczki, a reszta to emerytki, gospodynie domowe, kucharki, sprzątaczki (nie ubliżając tym zawodom oczywiście, bo to bardzo ciężka praca, niemniej nie każdego marzeniem życiowym jest sprzątać czy gotować), dodatkowo bez żadnych pasji czy hobby, to znaczy tylko z jednym jedynym "hobby" - głoszeniem.
Ja nawet nie mam pretensji, że starszymi są tylko mężczyźni, bo w KK księżmi też są tylko faceci i jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Jednak w innych kościołach/związkach wyznaniowych, tam gdzie księżmi/pastorami są tylko mężczyźni, przynajmniej tak się nie obrzydza świeckiej kariery. Kobiety są chrześcijankami, ale też uczą się, studiują, pracują, mają swoje pasje.
Ja, będąc SJ, w pewnym momencie poczułam, że się nie rozwijam. Często podejmowałam pioniera pomocniczego, byłam namawiana na stałego, ale myślałam sobie: a co dalej? Trochę się nakręcę nowym wyzwaniem, pierwsza euforia minie i co dalej? Zostać pionierką specjalną, chodzić gdzieś po odległych terenach i żyć za grosze? Instynkt samozachowawczy podpowiadał mi, żeby nie iść tą drogą.