Po pewnym czasie.. stwierdzam co następuje:
Po oficjalnym wykluczeniu mnie, mój ojciec - starszy, nie bardzo wiedział jak się zachować, pierwszego dnia, po ogłoszeniu mego wykluczenia podał mi rękę na przywitanie, lecz po chwili jak opętany wyszedł ze swego domu....
Po kilku dniach, jakby się oswoił z sytuacją. Przywitał się, porozmawiał o wszystkim tylko nie o świadkach... Mama od początku witała się, ale jakby z przytłumionym głosem, niemniej nie dała do zrozumienia że mnie odtrąca (lub nie chciała tego pokazać).
I teraz sedno. Kiedyś... może z 20 lat temu, rozmawiałem tak teoretycznie z ojcem który całe życie jest starszym, jak należy się zapatrywać na wykluczonych w rodzinie. Powiedział mi wtedy, że z taką osobą można utrzymywać kontakt, lecz nie ma sensu rozmawiać o "prawdzie". Zauważam Jego konsekwencje myślowe, jednocześnie nie odczułem zachowania wg filmów instruktażowych, gdzie matka nie odbiera telefonu od wykluczonej córki. Tak sobie myślę że chyba moi rodzice nie mają aż tak zrytych mózgów, jak by tego chciał cielak kierowniczy. Mało tego mam wrażenie że ojciec zaczął być nader miły względem mojej osoby...