U mnie w zborze była taka sytuacja. Małżeństwo sobie żyło, ale pewnego dnia żona znikła. Rozpłynęła sie, szukała jej policja i inne służby; nie odnalazła sie. On sie nie poddawał i szukał jej, tak minęło chyba z 10 lat. W końcu pogodził sie z myślą, ze już jej nie zobaczy i wystąpił o urzędowy rozwód, który dostał. Podczas wydarzeń był normalnym świadkiem. Po uzyskaniu rozwodu zainteresował sie wdowa- siostra z naszego zboru. Uczucie rozkwitło, wzięli ślub. Po ślubie - komitet i braciszka wykluczyli. Za brak biblijnego rozwodu. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Brata przyłączyli po około pol roku, czy roku, ale na jakiej podstawie to tez nie wiem.