A ja myślę, że człowiek lubi znaleźć wyjaśnienie dla każdej sytuacji...
Siedzi sobie taka Tiffy i zastanawia się dlaczego po kilkunastu czy więcej latach małżeństwa jej związek zaczyna się psuć. I doznaje olśnienia - to wszystko przez religię Świadków!
Bo przecież gdyby w młodości znalazła chłopa, który tak jak ona interesuje się zbieraniem znaczków i chodzeniem na grzyby (a nie na zebrania), to dziś na pewno byliby udanym małżeństwem, zakochani w sobie jak para nastolatków!
Winę ponosi tu WTS, ale chyba głównie pod tym względem, że zamieszcza dużo artykułów o szczęśliwych małżeństwach Świadków i robi propagandę szczęścia, którego tak naprawdę w organizacji nie ma. Patrzy więc taka nieszczęśliwa żona na uśmiechnięte twarze par ze Strażnicy i uważa, że inni są szczęśliwi, a tylko ją to ominęło.
Ale nie oszukujmy się! Wspólne zainteresowania to nie wszystko, jeżeli facet ma fajne hobby, ale lewe ręce do roboty i chce żeby żona go utrzymywała (a znam takich facetów z JW.ORGa), to małżeństwo i tak może się rozpaść.
Pamiętam rozmowę z moją (wtedy) 85-letnią babcią, która wspominała swoją młodość (ale nie była nigdy ŚJ). Bardzo żałowała, że wyszła za mąż za mojego dziadka, bo żyli ze sobą prawie przez całe małżeństwo jak pies z kotem. Dopadła ją taka nostalgia i mówi mi coś takiego:
"Pamiętam jak byłam jeszcze panną, jeszcze nie znałam wtedy swojego męża i sprzątałam w domu, a w drzwiach kuchni stanął taki Wasyl (którego widziałam dopiero drugi raz na oczy) i przyglądał się przez chwilę jak ja pracuję. Wasyl przyglądał się i przyglądał, a w końcu zapytał mnie - cały czas stojąc w drzwiach - czy bym za niego nie wyszła za mąż. Ja byłam tym tak zaskoczona, że myślałam, że on żartuje i pytam go czy on zgłupiał. Na co chłopak jeszcze chwilę postał w drzwiach i poszedł.
Jaka szkoda, że ja wtedy mu tak odpowiedziałam, bo gdybym odpowiedziała "tak" i wyszła za niego za mąż, to na pewno byłabym z nim szczęśliwa!"
Zapamiętałam sobie dobrze tę historię, bo jest to kwintesencja myślenia życzeniowego. I nawet nazwałam ją sobie na własny użytek "syndromem Wasylka"
Z syndromem tym spotkałam się także kilka lat temu, gdy uczestniczyłam w rozmowie matki (70 lat, ŚJ) z córką (50 lat, były ŚJ). Córka w młodości nie posłuchała mamy i zamiast szukać męża wśród braci, wybrała męża "ze świata" i opuściła organizację. Mąż ze świata po jakimś czasie okazał się być leniem i alkoholikiem. No i ta córka z westchnieniem powiedziała do mamy: Mamo, jaka szkoda, że ja ciebie wtedy nie posłuchałam i nie wyszłam za mąż za jakiegoś brata!
P.S.
Zgodzę się, że religia ŚJ ma bardzo duży wpływ na małżeństwo jeżeli małżonkowie z powodu swoich wierzeń rezygnują z dzieci, z pracy, z domu na rzecz głoszenia, pionierowania itd. Ale jeśli wiodą "normalne" życie, to myślę, że nie wszystkie swoje niepowodzenia małżeńskie mogą zrzucić na religię!