Pasów bezpieczeństwa nie zapięła i na zakręcie drzwi się otworzyły i wypadła z rydwanu. ŚJ w tym swoim ostracyzmie są normalnie nienormalni.
Rychtar Aż mnie zatkalo ze śmiechu.
Nemo Dobry jesteś, z tymi "pasami bezpieczeństwa".
Tylko powiedz mi, w którym miejscu tego "rydwanu", one w ogóle są zamontowane.
Bo ja, jakoś za bezpiecznie się tam nigdy nie czułam w tej pajęczynie powiązań wielopokoleniowych.
W tym sosie sitwy, kolesiostwa, nepotyzmu, plotkarstwa i sianych oszczerstw.
Naprawdę nieliczni byli normalni. I trzeba było naprawdę umieć sobie dobrać towarzystwo.
Dobrze, że chociaż ci nieliczni się trafiali, bo by szło szybko zwariować.
rychtar, z tego co zauważyłem przez ponad 20 lat mojej obecności w WTS-ie, ŚJ bardzo lubią posługiwać się tzw."językiem teokratycznym", to powoduje , że czują się wyjątkowi, elitarni gdy tak "grypsują"
Jak widać z każdym rokiem rozszerzają zakres słów w swoim "teokratycznym" słowniczku
A nawiasem mówiąc,osobiście wolę wypaść z tego szalonego rydwanu pędzącego tak naprawdę donikąd.
Takie "wypadnięcie" pozwala na to by w końcu zauważyć codzienne piękno życia, zieloną trawę, błękitne niebo, szum wody płynącej po kamieniach, pracę pszczoły na kwiatku...itd. I to wszystko bez poczucia winy, że nie jestem w służbie, bez "wykupowania" czasu na zebrania, bez straszenia armagedonami, pisania punktów na zebranie...
Lechito Drogi Lechiciorku ...
To wypadnięcie, dokładnie tak czuję, jak to opisujesz.
I choc na początku bardzo bolało, to dziś wiem, że warto było zaliczyć ten wypad z tej karuzeli zbawienia orgowego.