(...) Nadszedł czas gdy armia upomniała się o młodego Szychę. Udałem się do sekretarza celem porozmawiania w kwestii zaświadczenia.
Sekretarz w mym zborze, od kilku lat nie uczęszczał już na zebrania, gdyż był inwalidą (nieudana operacja bajpasów w eksluzywnym szpitalu na południu Polski) i chyba wstydził się pokazywać na zebraniach (tak wnioskuję). Nie było by to dla mnie dziwne, gdyby nie fakt, że w naszym zborze jeszcze wówczas żył brat, który był inwalidą wojennym, bez ręki i nogi który do końca życia (dożył niecałe 100 lat) był obecny na niemal każdym zebraniu - wnoszono go po schodach na wózku inwalidzkim.
Zawsze mnie dziwiło że znacznie młodszy od tego inwalidy kolo, będący na wysokim stołku, liczący się w naszym świadkowskim regionie, którego córka z zięciem na wysokich stanowiskach w Centrum Dowodzenia na "rynku polskim" (obecnie Nadarzyn, wówczas chyba jeszcze Marki a może już Nadarzyn?) był takim ignorantem i nie uczęszczał na zebrania, a jednocześnie pełnił funkcję sekretarza.... niemniej tak właśnie było... a ponieważ pełnił tę "zaszczytną funkcję" musiałem się do niego udać na wcześniej zapowiedzianą audiencję, by porozmawiać o zaistniałej sytuacji.
Na audiencji... plastikowy uśmiech kola, miłe bla, bla, bla... fajnie pięknie, tylko....!
"(...) Widzisz drogi Szycho Twój Ojciec wieloletni starszy, Twoja matka Pionierka stała, Twoja siostra również... tylko Ty jesteś CZARNĄ OWCĄ w rodzinie"!!!! Tak mnie na wstępie zbudował. Nie powiem od razu pomyślałem (ch.. ci w d... stary zgredzie)
W owym czasie tak się złożyło, że byłem na zasiłku dla bezrobotnych i wykorzystywałem to na intensywniejsze (w stosunku do innych okresów) spędzanie czasu w służbie.
Kolo stwierdził że jestem wyrachowany, i gdy się spodziewałem wezwania z wojska nagle zwiększyłem swą aktywność w służbie....
Tłumaczenie zgredowi że mam znacznie więcej czasu gdyż nie pracuję i jestem na zasiłku, na niewiele się zdało... On Wielki Sekretarz wiedział lepiej. Jednak wysłał niezbędne pismo do centrali. Po (chyba) miesiącu przyszedł list zwrotny i o dziwo dostałem zaświadczenie. Oczywiście kolo naciskał bym "mając tyle wolnego" został pionierem, bym pokazał że JESTEM GODZIEN TEGO ZAŚWIADCZENIA!!!
Na wizycie w WKU, trafiłem na całkiem miłego wojaka, który mi doradził bym póki się uczę (wieczorowo) dał tylko zaświadczenie ze szkoły. Tak też zrobiłem, na kolejnej wizycie w WKU dalej przedstawiłem zaświadczenie ze szkoły, a następnie wprowadzili armię zawodową
i całe zaświadczenie które w mniemaniu sekretarza było warte niemal życie ("gdyż wcześniej bracia musieli odbywać karę więzienia") które to miałem odpracować jako pionier, okazało się nic nie warte!
Sytuacja opisana powyżej dała mi dużo do myślenia, dzięki temu już wtedy zauważyłem że osoby na "stołkach" traktują "podwładnych" jako Am haarec, i ich zachowania mocno mijają się z doktryną chrześcijaństwa. Natomiast kola sekretarza którego jako dziecko bardzo lubiłem, zaliczyłem do zadufanych w sobie bufonów, który pokrętnym tłumaczeniem się, swą ułomnością nie uczęszczał od lat na zebrania....
To było ziarenko które zaczęło powoli kiełkować...
... kolo sekretarz od kilku lat nie żyje... umarł słuchając przez telefon zebrania...
cdn