Szycha, nie trzymaj w niepewności, pisz dalej, bo ciekawie się zapowiada
Pamiętam, że w zborze mieliśmy 2 braciszków, co im zasądzono wyroki w wiadomej sprawie. Mniej więcej w jednym czasie obaj odsiadywali to, co im wlepiono.
W trakcie modlitw na rozpoczęcie i zakończenie zebranka zawsze proszono, by Bóg miał w opiece brata A. za to nigdy nie wspominano o bracie P.
Brat P. to była cicha miernota "bez pleców". No to się za niego nie modlono.
Brat A miał pełny zestaw rodzinnych koneksji ( dziadek, tatuś i 2 wujki byli starszymi). Parę lat później bratu A sypianie z przyszłą żoną przed ślubem też uszło na sucho, nawet modlitwa nie była potrzebna