witam,
Uważam że to straszne nadużycie porównując SJ do obozu. Logiczne myślenie powinno podpowiadać każdemu czytającemu to porównanie za absurd. [...]
Po pierwsze każdy kto zostaje sj to zostaje nim z własnej woli i wie z czym organizacja się wiąże. Wiąże się z pewnymi zasadami i normami które należy zachować będąc świadkiem.Wszystko ma uzasadnienie biblijne ich interpretacji i każdy kto tak jak mówilam zgadza się i popiera tą interpretacje Biblii postepuje jak Biblia mówi. I tutaj zaraz mogłyby pojawić się osoby gdybym nie dodała tego faktu- a co z ludźmi którzy byli wychowywani z śj, przecież zostali zmanipulowani przez własnych rodziców??!! Moja odpowiedz na to, otóż tak oczywiście dzieci śj zostają nimi w 90% ale to oczywiste i nie manipulacja a po prostu troska rodziców którzy myślą że s a w prawdzie i tak wychowują dziecko. To tak jak z nauczeniem dziecka ojczystego języka.Dziecko nie może mieć pretensji że jego ojczystym językiem jest polski bo to znali rodzice i przekazali mu to. Każdy ma swój rozum i potem może wybrać.
[...] ci źli świadkowie to mnie wyrzucili bo ćpałem i oni mi nie dają wolności. Moze faktycznie organizacja nie mówi na poczatku wszystkich zasad bo to mogłoby wystraszyć zainteresowanego któlry nie ma żadnej jeszcze wiedzy biblijnej podpierającej te zasady bo przypominam śj żyja wedle biblii z ich interpretacją. Są przekonani że to prawda i nie ma nic w tym złego bo każda religia tak postępuje tylko śj są wyjątkiem ponieważ oni bardzo rygorystycznie starają się przestrzegać zasad. Podsumowując każdy będący świadkiem nie jest do niczego zmuszony a potem zniewolony jak to jest w obozach. Komentarze byłych śj którzy teraz obrzucają tą organizacje kamieniami jest nie na miejscu i nie dojrzała, odeszli i powinni zachowac to dla siebie bo sami zdecydowali i niech nie robią z siebie ofiar. Szukanie wsparcia za pomocą krytyki świadków jest po prostu głupie. Byli świadkowie często używają stwierdzenia że czuli się jak w klatce, nie byli wolni ale czym jest wolność? odpowiedzcie sobie na to pytanie i czy ta wolność w postaci złego prowadzenia się i generalnego zgorszenia się doszczętnie paląc ,ćpając, uprawiąc seks z kimkolwiek to normalne i to jest wolność która powinniśmy chcieć? oczywiście nie oceniam i tak ludzie mogą definiować tą wolnośc ale wtedy oni też powinni szanować tych którzy tak nie uważają. Bardzo łatwo jest być wolnym ale trudniej jest żyć poprawnie i to ludzi skłania do wymyślania takich porównań jak powyżej bo sami wiedzą podświadomie że nie daliby rady żyć poprawnie więc szukają wsparcia w różnych takich bzdurach jak pseudo psychomanipulacja.
Uważasz, że porównanie organizacji do obozu to nadużycie? Ja uważam, że to pewien skrót myślowy, ale całkiem dobrze uzasadniony. Większość doktryn i obyczajów da się uzasadnić biblijnie, ale zawsze będzie to forma interpretacji Pisma. Zresztą na ogół mocno naciągana. Nadużyciem będzie za to stwierdzenie, że któraś organizacja posiada wiedzę kompletną i monopol na prawdę. To jest właśnie sprzeczne z zasadami zdrowego rozsądku.
Nie jest prawdą, że każdy zostaje SJ z własnej woli, czego ja choćby jestem przykładem. Urodziłem się "w prawdzie", a problem polega na tym, że z tej organizacji nie ma honorowego wyjścia. Twoje porównanie z nauką języka ojczystego jest trafieniem kulą w płot
To raczej nauczenie dziecka jakiegoś niezrozumiałego dialektu, którego prawie nikt nie używa na co dzień, jeśli już się posługujemy takim porównaniem lingwistycznym.
Reprezentujesz typowo świadkowską polaryzację świata: dobra organizacja i paskudna rzeczywistość. A zatem jeśli ktoś zechce odejść z organizacji, zapewne robi to jedynie po to, aby kraść, pić, palić, ćpać i gwałcić... Wyobraź sobie, że motywacja niektórych osób może być całkiem odmienna. Mogą np. nie zgadzać się z herezjami głoszonymi przez CK, a jednocześnie cenić słowa Chrystusa i miłować bliźniego. Twoja definicja wolności jest po prostu przerażająca... Każdy człowiek rodzi się istotą wolną i żadna organizacja nie powinna mu definiować tej wolności. Ani świecka, ani religijna.
Po raz kolejny mijasz się z prawdą, twierdząc, że organizacja niczego nie narzuca głosicielom: jest dokładnie odwrotnie. Organizacja ingeruje
w każdą dziedzinę życia, łącznie z życiem intymnym. Istnieją wskazówki, jak się ubierać, co jeść, pić, co czytać, oglądać, jak dobierać towarzystwo, jakie mieć hobby itp. itd. Nie ma obszaru, w którym organizacja nie odciska piętna w życiu głosiciela. Talmudyzm, jaki tam panuje, jest regułą nadrzędną. W organizacji nie czci się Boga, tylko wewnętrzne zasady. I wyniki, bo przecież korporacyjna presja na rezultaty działania jest jednym z ważniejszych imperatywów.
To prawda, na ogół być albo nie być w organizacji to kwestia wolnego wyboru. Tyle tylko, że nie zawsze jest to wybór świadomy. Gdyby np. część zainteresowanych wiedziała, że jest to droga w jedną stronę, być może nigdy nie zostaliby głosicielami. Gdyby znali zasady ostracyzmu czy prawdziwą historię organizacji, może nie mieliby ochoty się z nią wiązać.
Podsumowując, rozumiem, że możesz się nie zgadzać z radykalnym postawieniem sprawy (organizacja = obóz zniewolenia), ale nie posługuj się półprawdami. Zbyt dużo jest tutaj osób, które doskonale znają organizację i nie dadzą zamydlić sobie oczu...