Stanisław przez dziesiątki lat był wierzący ...No nie wiem.
Wiara ma różne oblicza. W skrócie. Pracując zawodowo (pobudka 5
30) i mający obowiązki względem żony i dwojga dzieci. Przyjmując wiarę WTS-u przez 20 lat. Te 20 lat to nie sielanka emeryta samotnika mającego 1 km. do sali królestwa, aby zabić nudę, jak u niektórych. W moim przypadku wyglądało to m. in. tak: Sale zebrań były odległe od 9-28 km. Początkowo piątkowe zebrania, to prosto z pracy do Ciechocinka z przesiadką w Aleksandrowie Kuj. Powrót do domu 21
30. Sobota na zbiórkę do głoszenia. Niedziela zebranie ,,Strażnicy" i po zebraniu głoszenie. Wtorek zebranie ,,książki" czasem 20 km. czasem 9 km. Uwzględniając, że dojazdy PKS-em nie zawsze były na styk, gdyż te niedopasowania prócz 2 godz. zebrań, dochodziło przeciętnie 4 godz. oczekiwania i przejazd środkiem lokomocji państwowej. Cenę obliczcie sami. W pewnym okresie obowiązki sługi pomocniczego. Przywożenie literatury z Torunia, jak i organizowanie autokarów na zgromadzenia na własny koszt. Uczestniczenie w budowach sal królestwa i obiektów zgromadzeń obwodowych i wiele innych, których nie sposób wymienić. Z czasem uznałem, aby odciążyć się kosztami dojazdu do sali spotkań ŚJ, dojeżdżałem rowerem 16 km. bez względu na deszcz i zawieruchę zimową. Moja nieobecność na zebraniach była wyjątkowo rzadka. Cały czas naciski, czy nie mógłbym więcej? W końcu mnie okradziono i rzucono pomówienie, za które mnie wykluczono w 2006 r. bez prawa obrony. Mało tego próba dowiedzenia się, kto, za co na formularzu S-77 jest niedostępna.
Czy ten fanatyzm był wynikiem wiary, czy niewiary? Obecnie brzydzę się poprzednią wiarą.
Sebastian zapewne pamięta jeszcze Forum J. Zabieły (chwała jemu za program Biblii Internetowej), gdzie Moderatorami była ,,jb" i "J. Lewandowski), a tam mimo statusu wykluczonego broniłem nauk ŚJ niczym 'trampek'. A co myślicie, że obecnie ja czy Sebastian jesteśmy nie wierzący? Owszem, nie wierzymy w autorstwo Boga Biblii. Wierzymy w inne wartości etyczne oparte na racjonalnych przesłankach, choć nie koniecznie zgadzamy się we wszystkim. A w ogóle co to znaczy niewierzący? Dla katolika niewierzącymi są niekatolicy, dla ŚJ niewierzącymi są wszyscy, którzy nie są ŚJ, dla muzułmanów niewiernymi są chrześcijanie i wszyscy inni nie uznający Allaha za Boga itd. itp. I co z tego wynika, gdy jeden drugiemu zarzuca niewiarę? Jak widać definiowanie wiary jest względne, zależne od punktu odniesienia.