Idzie facet polem, patrzy - dziura...
Zagląda do tej dziury, ale ciemno, dna nie widać. Zaintrygowany postanowił sprawdzić jak jest głęboka.
Rozejrzał się po polu, znalazł kamień, wrzuca do dziury, nasłuchuje... cisza.
Rozejrzał się jeszcze raz, znalazł większy kamień, dźwignął, taszy do tej dziury, wrzuca, nasłuchuje... I cisza.
Nieco zdezorientowany podrapał się po głowie, obszedł to pole i szynę znalazł. Zarzuca tą szynę na ramię, ciągnie do dziury, wrzuca, nasłuchuje... I cisza.
Zrezygnowany odchodzi, ale widzi jak koza sobie po tym polu skacze - hop, hop, hop i do dziury wpada!
Facet podekscytowany doskakuje do dziury, nasłuchuje... I... nawet nie zameczała.
Facet całkowicie zgłupiał, stoi nad tą dziurą i próbuje rozkminić o co chodzi, a tu podchodzi do niego jakiś chłopek i pyta:
- Panie, widziałeś pan tu kozę?
- Widziałem, widziałem - odpowiada podekscytowany. Tak sobie tu skakała, hyc, hyc i do dziury wpadła!
Chłopek patrzy na faceta, patrzy na dziurę, znowu na faceta i mówi:
- Panie... Jak ona mogła hyc, hyc i do dziury, jak ona była do szyny przywiązana?