Ja już kiedyś pisałam, że mi idea plecaczka się podoba.
Że niby w Polsce nie ma katastrof i klęsk żywiołowych? Też tak myślałam. Mieszkam w centrum miasta. Cóż mogłoby mi się stać?!
A tu ni stąd ni zowąd nagle trąba powietrzna (w centrum miasta), drzewa powyrywane z korzeniami, pogniecione auta.
Inny przykład - też z centrum miasta. Ewakuacja mieszkańców kilku budynków, bo podczas robót drogowych natknięto się na jakiś pocisk z II wojny światowej.
Równie dobrze może być ewakuacja z powodu ulatniającego się gazu, z powodu pękniętej rury zalewającej ulicę, z powodu naruszenia budynku w wyniku wypadku lub robót drogowych (w Warszawie zdarzyło się, że ludzie musieli opuścić kamienice, bo podczas kopania tunelu dla metra zrobiła się dziura w drodze).
Zatem plecaczki są potrzebne, ale wszystko zależy od tego jak zostaną "zareklamowane".
Moim zdaniem WTS większy nacisk kładzie jednak nie na możliwe katastrofy, ale na dni końca i wielki ucisk.
Trzymasz w domu plecak - namacalny dowód tego, że koniec jest blisko... Wiesz, że musisz się starać bardziej, więcej głosić, więcej stać przy stojaku... bo koniec blisko! Plecak o tym codziennie przypomina.
Tak więc słuszna idea plecaka moim zdaniem stała się straszakiem dla ŚJ!