Nie wiem w jakim dziale umieścić ten wątek i w sumie nie do konca tytuł wiem jaki bym chciała nadać.
Ale opowiem Wam jakie jest moje marzenie największe, które dotyczy spraw związanych z organizacją.
Marzę, by dawni znajomi poznali "prawdę o prawdzie".
A zwłaszcza moja była przyjaciółka.
Obecnie mam to szczęście, że obracam się w towarzystwie osób w podobnym do mojego wieku, częściowo eks częściowo po prostu nieczynni (ale traktowani prawie tak jak eks), razem dzielimy pewne hobby, za czasów organizacyjnych były to raczej dalekie znajomości.
Więcej szczęścia mieli moi rodzice, mają tych znajomych eks lub nieczynnych chcących utrzymywać znajomości trochę więcej ale ja i tak już nie narzekam.
Do czego zmierzam - otóż wiem, gdzie pracuje moja dawna przyjaciółka, jest to rodzaj ośrodka sportowego i myślę, że mogłabym tam kiedyś pojechać.
Z zaskoczenia.
Bardzo chciałabym ją zobaczyć, w sytuacji gdy nie śledzi jej nikt kto mógłby donieść, ale zastanawiam się, czy ona przypadkiem po prostu nie zawróciłaby na mój widok i nie uciekła.
Zamierzam odczekać parę lat, wziąć na to spotkanie mojego syna, wywołać ją i powiedzieć - "skoro nie możesz ze mną rozmawiać, to mów do mojego syna. Afrontu przy dziecku mi nie zrobisz".
Wiem, że wariacki pomysł.
Ale to była naprawdę dobra dziewczyna.
Bezinteresowna, dobra, uczynna, serdeczna, całkowicie wyzbyta pychy, zawiści...
I bardzo mi takich osób w życiu brakuje.
I wiem, że ona jest w tej organizacji na złość matce i ojcu, którzy studiowali ze śJ ale nimi nie zostali.
I gdyby odeszła, to przyznałaby się do porażki.
Wiele razy z nią rozmawiałam i nie była idealnie zachwycona organizacją, ale chyba po prostu brak jej sił na to, co ja zrobiłam.
I jak wielu śJ, których znałam - wierzy, że organizacja mimo niedoskonalości służy Bogu, a o wielu strasznych rzeczach po prostu nie wie...
Ciekawe czy się komuś będzie chciało to skomentować