Założyłam ten wątek, bo jestem ciekawa Waszych opinii, przemyśleń, doświadczeń.
Zacznijmy od tego, że nie jest łatwo być byłym Świadkiem lub Świadkiem, który jest tylko formalnie w zborze, ale mentalnie już poza nim.
Będąc w organizacji, gdzie każda nauka została mi podana na tacy z adnotacją "prawdziwa" czułam się komfortowo, mając poczucie, że wierzę w prawdę przed duże P. Obecnie mój komfort zniknął. Czuję się jak dziecię miotane i unoszone wiatrem rożnych nauk. I nie mam na myśli nauk dalekiego Wschodu czy innych dziwnych religii i filozofii, ale chodzi mi o nauki innych osób podających się za chrześcijan.
Wystarczy np. wejść na youtube, gdzie jest mnóstwo filmików ludzi (zwykle byłych Świadków) z całego świata, którzy punkt po punkcie rozważają nauki Świadków i wykazują w nich błędy. No i dobrze. Jednakże niektórzy autorzy tych filmików próbują jednocześnie przemycić swoje nowe wierzenia. I tu (dla mnie) zaczyna się problem. Bo zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że po wyjściu z JW.ORGa wiele osób uważa siebie za wyzwolonych, ale jednocześnie angażuje się w jakieś inne wierzenia. I oczywiście każdy jest przekonany, że jego obecne zrozumienie Biblii jest najlepsze, że to zrozumienie od ducha świętego itd.
Istnieją również wieksze chrześcijańskie ugrupowania religijne, gdzie ich członkowie są przekonani, że wierzą w prawdę.
No i teraz załóżmy, że nie chcę po wyjściu od Świadków być "wolnym elektronem", ale chcę przynależeć do jakiejś chrześcijańskiej wspólnoty religijnej. Idę więc na zebranie/nabożeństwo tej wspólnoty, jest miło i sympatycznie - chętnie bym tam należała. Ale problem jest np. taki, że w tej wspólnocie propaguje się naukę o Trójcy, z którą po prostu się nie zgadzam (przynajmniej obecnie, bo kto wie - może kiedyś ktoś mi udowodni, że to nauka prawdziwa?!). I co ja mam robić? Przyłączyć się do tej grupy mimo, że propaguje ona nauki, w które nie wierzę? Mam zostać religijnym konformistą i po prostu dopasować swój tok myślenia i wierzenia do danej grupy religijnej?
A może mam szukać po całej Polsce jakichś zborów z wierzeniami najbardziej pasującymi do moich? A może z nikim się nie zrzeszać i nie iść na żadne kompromisy w kwestii religijnej?!
Nie wiem czy mam słuszne obserwacje czy nie, ale myślę, że wiele osób, które opuszczają zbór Świadków, a przyłączają się do innych wspólnot religijnych, w pewnym momencie jest zmuszonych, aby iść na kompromis, aby dopasować swój tok myślenia do wierzeń, z którymi w rzeczywistości się nie zgadzają.
Ja nawet miałam taki pomysł żeby "machnąć ręką" na to, że dane ugrupowanie wierzy w Trójcę i po prostu do niego uczęszczać, aby gdzieś przynależeć. Jednak skoro mam zamiar porzucić Świadków m.in. z powodu ich fałszywych nauk (np. rok 1914), z którymi się nie zgadzam, to dlaczego inną religię mam traktować bardziej ulgowo i przymykać oko na wierzenia, które mi osobiście nie odpowiadają?!
A może to nie jest istotne w jakie nauki wierzy dane wyznanie religijne, a liczy się tylko to, że wszyscy są chrześcijanami? Tylko w takiej sytuacji należałoby także założyć, że w takim razie przynależność do każdej religii chrześcijańskiej jest ok - również do kościoła katolickiego (z którego uciekłam kilkanaście lat temu).
A jak to wygląda u Was? Idziecie na ustępstwa w kwestii niektórych swoich wierzeń byleby tylko przynależeć do jakiejś wspólnoty?
P.S. Ktoś może powiedzieć, że nie powinnam się w ogóle sugerować czyimiś interpretacjami nauk biblijnych, ale sama dojść do wniosków do przeczytaniu Biblii. Też tak pomyślałam. Kupiłam sobie NT w przekładzie Romaniuka. Przeczytałam kilka rozdziałów z ew. Mateusza i strzelił we mnie piorun z nerwów, gdy doszłam do fragmentu, gdzie Jezus mówi, że jedynym powodem do rozwodu jest NIEWAŻNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA (a powinno być: rozpusta, wszeteczeństwo itp.). Naprawdę wkurzyłam się strasznie, zdając sobie sprawę z tego jak daleko sięga manipulacja w religii, gdy dochodzi nawet do fałszowania przez tłumacza i zaciemniania samego Słowa Bożego!