Przez dwa lata pięknie sobie funkcjonowałem bez chodzenia na zebrania , głoszenia , wyjazdów na zgromadzenia a przede wszystkim ze spokojną głową , że ktoś mi się ciągle przygląda , analizuje każdy mój krok,wpisuje do księgi życia lub mnie z niej wykreśla. Pozbyłem się wreszcie ciągłych wyrzutów sumienia , że zasmucam Boga , bo niby czym? żyję godnie , nikomu krzywdy nie robię , mam dobre relacje z sąsiadami i znajomymi , wychowuję dziecko , stwarzam miejsca pracy , więc dlaczego Bóg miałby się smucić patrząc na mnie ? Uświadomiłem sobie , że gdyby Bóg faktycznie analizował każdy krok człowieka to musiałby mieć mega depresję gdy siedem miliardów ludzi wciąż go zasmuca a tylko osiem milinów świadków przysparza mu radości. Choć pewnie zacna część wyznawców też co rusz przysparza mu smutku, bo np Antek nie poszedł na zebranie, Zenek nie bierze udziału w głoszeniu grupowym, Jola już nie jest pionierką , bo postanowiła pracować na cały etat, Wiesiek wieczorami nadużywa alkoholu , Marian ogląda po zebraniu pornografię, Krzysiek obstawia wyniki meczów, a gdy zobaczył go brat starszy jak wychodził z lotto to skłamał, że był tam tylko rozmienić pieniądze, Artur zamiast do służby chodzi w tym czasie do galerii handlowej i raportuje nie rzetelnie czas poświęcony na głoszenie , Kaśka pali po kryjomu ale twierdzi , że to nieprawda.
Umacniałem się w przekonaniu , że świadkowie to nurt religijny , w którym ludzie nie wiele różnią się od populacji społeczeństwa , tylko wmówione mają , że są wyjątkowi , że są wybrani, że są szczególną własnością Boga. Ludzie z tak zwanego świata mają często większe poczucie empatii, wrażliwości na zło . Właśnie ten zły świat wyprzedził w okazywaniu dobra na co dzień wiernych chwalców najprawdziwszego Boga. Dotarło do mnie , że świadkowie mają wszelkie znamiona sekty choć do tej pory nigdy bym tego nie przyznał . Dopiero gdy człowiek wyjdzie , odtruje umysł, spojrzy z dystansu , dostrzega manipulacje i techniki rodem z wielkich amerykańskich korporacji.
Jeżeli ktoś zza oceanu mówi ci jak masz żyć ,z kim się przyjaźnić , komu mówić dzień dobry , z kim się spotykać, jaki wybrać zawód, jak się leczyć , z jakiej korzystać rozrywki, jakie oglądać filmy, jakie czytać książki , jak się ubierać to jak nie nazwać tego sektą? Jeśli do tego starsi otrzymują oddzielne dyrektywy postępowania względem osób , które poległy w jakieś dziedzinie,to jak nie nazwać tego sektą? Jeśli nie sprawdzają się zapowiadane proroctwa , a zrozumienie istotnych fragmentów Biblii, zmienia się kilkakrotnie za twojego życia to jak nie nazwać tego sektą?
Zrozumienie tych i innych zagadnień nie pozwoliło mi na uczęszczanie na zebrania i dlatego od dnia przyłączenia nigdy już się na sali nie pojawiłem. Ja się z tym czułem świetnie ale bracia starsi nie , bo dotarło do nich , że jawnie sobie zakpiłem z systemu tym samym ośmieszając ich samych. Na dodatek ciągłe zapytania głosicieli : co się dzieje z Harnasiem że przyłączyliście a on nie chodzi.Zatem lawina pomału zaczęła ruszać w moją stronę.