Skupiliśmy się na fanatycznej presji względem dzieci, jednak to nie dotyczy tylko ich.
W naszym zborze były rodzone siostry które jedna po drugiej zostawały świadkami.
Najpierw jedna zakochała się w koledze z pracy i tak została świadkiem, gość był ambitny i szybko został starszym. Później druga z sióstr poznała kolegę szwagra, który był sługą pomocniczym i też ona została świadkiem.
Najoporniejsze były dwie...najstarsza która chorowała od dziecka i najmłodsza, jednak do czasu. Do zboru przybył pionier, gość po trzydziestce bardzo gorliwy i aktywny, robił więcej niż się od niego wymagało. To właśnie w nim zadłużyła się najstarsza z sióstr Bożena, i ona została świadkiem. Później ślub i ku radości całej społeczności oboje zostali pionierami.
Ach co to była za para ogólnych zachwytów. Zawsze razem, zawsze na czas, zawsze z najlepszymi wynikami....chodzące ideały.
I nagle bum.....Bożenka nie żyje. Mąż ją znalazł martwą pod drzwiami ich pokoju.
Po latach dowiedziałam się od najmłodszej z sióstr, że to przez niego zmarła. Powinna być pod stałą kontrolą lekarza, brać drogie leki. Jednak mąż uznał, że armagedon jest tak blisko iż na nic jej to wszystko. Trzeba sobie zapracować na życie w raju. A więc...pracowała, pracowała, aż.....
To bardzo poróżniło siostry, najmłodsza obwiniała dwie starsze. Że to one ją wyswatały. Ta która wraz z mężem zapoznała Bożenkę z pionierem sama czuła się bardzo winna. Wiedziała że on żonę trzymał wręcz pod kluczem i jak nawet próbowała ingerować, rozmawiać z mężem na ten temat zostawała objechana, że to...mąż jest głową, on rządzi, a im nie wolno się wtrącać, bo to bardzo chrześcijańskie małżeństwo.
Z tego co wiem na chwilę obecną....rozwiodła się z mężem, nie jest już świadkiem,mieszka gdzieś w Irlandii.