Po to Cię zaprosili-bo wiedzieli jakie masz poglądy,i szukali poparcia że nie są sami.
Mogłaś "przemycić" Australię do tego domu,była okazja.
Reskatorze.
Chciałabym, żeby tak było, jak napisałeś.
Nie czułabym się taka sama w zborze pod tym względem. Ale od początku swoich odkryć badam ten grunt.
I niestety, muszę stwierdzić, po tym co obserwuję, że tak nie jest.
To bardzo gorliwi bracia dla WTS-u, wiele mu z siebie dają, jak to się mówi tam: "czasu, sił i środków".
Kosztem, niestety, różnych swoich osobistych poświęceń, wyrzeczeń i spraw.
Ale są również bardzo szczerego serca
I liczę na to, że kiedyś nadejdzie ten moment, że się wybudzą.
Na Australię tu, jak to powiedziałeś też nadejdzie czas.
Narazie próbuję trafić z innej strony.
I z tego, co widzę i słyszę, o moich poglądach na temat WTS nic nie wiedzą i raczej się nie domyślają.
Lechito, Rzeski Dzięki, za słowa wsparcia.
Też mam taki pogląd, że od środka, można sporo zdziałać.
W przypadku moich rozmówców, jasno to wynika.
Nie miałabym do nich takiego dostępu, gdybym oficjalnie przestała już być świadkiem Jehowy.
Czuję dokładnie tak, jak napisałeś Lechito.
Dla takich właśnie chwil, warto jeszcze tam trochę pobyć i rozrzucać te zaczepne granaty rozpruwające od środka.
Zaszczepiać w umysły ludzi myślących, wątpliwości, które z czasem zrobią swoją pracę.
Taka mało widoczna, podchodowa działalność z partyzanta, ale dająca dość widoczne efekty.