Jeszcze parę lat temu jak słyszałem, oglądałem materiały o SJ, od razu węszyłem odstępców lub co najmniej przedstawienie organizacji w złym świetle. A jak już ktoś nazywał org. sektą to zaciskały mi się pięści. Teraz radykalizm ustapił miejsca trzeźwemu osądowi. Niestety ale wszystko zamiast potwierdzać świętość i Boże kierownictwo organizacji, potwierdza zakłamanie, obłudę i chęć zysku. Prawda nigdy nie stanowiła treści mego życia, ona to życie prowadziła we właściwy sposób, który jak widać ślepym posłuszeństwem CK doprowadza większość SJ do absurdów nie tylko doktrynalnych ale i zdroworozsądkowych. Oni tego nie widzą, bo albo nie chcą, albo stopień zaślepienia jest tak duży że szczerze wierzą w to co im niewolnik powie.
Szantaż emocjonalny i wpajanie strachu przed armagedonem, ciągłe dojenie z sił i środków w mniej lub bardziej zawoalowany sposób, wmawianie, że czas poświęcony na inne sprawy niz sprawy królestwa jest czasem straconym, mimo, że każdemu trzeba np. wypoczynku, to wszystko sprawia że myślący człowiek zaczyna dostrzegać, iż cała otoczka miłości braterskiej i bezpieczeństwa w zborze jest zwykłą fatamorganą i zasłoną dymną.
Mimo wszystko wciąż dziwię się niektórym znajomym że bezkrytycznie trwają przy takim umysłowym naciągactwie.
Ostatnie materiały z publikacji to żywcem wyrwane hasła ze szkolenia akwizytorów rodem z Amwaya.
Czasem przypomina to elementy z filmu "Dzień Kobiet". Czekam tylko aż ktos się wysypie z info że na zebraniu wykrzykiwano że najważniejsza jest PRO-DUK-TYW-NOŚĆ !!!!