A tak w ogóle z tym doradztwem to bym była bardzo ostrożna, można takiemu człowiekowi zrobić tylko większą krzywdę, chlapiąc co ślina na jęzor przyniesie, jeszcze gorsze jest zarażanie innych swoim jadem, takie osoby które zaczynają otwierać oczy są bardzo wrażliwe.
W minionym tygodniu miałam ciekawą pogadankę z pewnym Panem, który napisał....ja chcę odejść od organizacji, nie chcę nienawidzić tego co kiedyś było częścią mojego życia, bo to jakbym siebie samego znienawidził. A ..... ( pada kto) obrzuca wszystko błotem, czy nie da się inaczej?
Zwykle zgadzam się z Twoimi wnioskami i spostrzezeniami Tazla, bo widać ześ rozsądna i kumata babka.
To oczywiste , że każde działanie spotka się z dwojakim odzewem, jednym się będzie coś podobać, innym nie.
Bo każdy z nas jest inny, i nie sposób każdemu dogodzić.
Tak samo będzie z tego typu pomocą.
Kazdy będzie potrzebował i oczekiwał czegoś innego.Poza tym wybudzanie i odchodzenie z Organizacji jest bardzo skomplikowanym i długim procesem, podczas którego przechodzi się przeróżne etapy.
Mamy stały kontakt z takim jednym ( jeszcze SJ) , który pół roku temu reprezentował takie stanowisko jest pan, z którym gadałaś.
Bardzo wrażliwy i ciepły człowiek, bardzo gorliwy w zborze swego czasu, bardzo oddany organizacji.
Obserwowałam, jak jego postawa ewoluuje pod wpływem wielu zapewnie czynników.
Był okres, ze był po prostu wściekły na to wszystko i ... właśnie , pluł jadem,
jak to określiłaś, tak skrajne emocje nim targały.
Dzis trochę się juz wyciszył, ale jak sam mówi, gdyby nie rodzina w zborze to by najchętniej rozwalił to dziadostwo.
I co?
No nic, nasze reakcje beda rozmaite, w zależności od cech charakteru, temperamentu ale i tego, jakie przeżycia w organizacji i podczas wychodzenia były naszym udziałem, oraz tego ile będąc tam straciliśmy.
Myslę, ze kazdy kto jest chętny dzialac, będzie dobrym narzędziem, bo być moze trafi do kogoś kto myśli i czuje podobnie.
No i zawsze warto się uczyć od siebie.
I jeszcze jedna BARDZO wazna rzecz:
Chęć poświęcania swego czasu innym to rzecz jak najbardziej chwalebna, ale nie moze się to odbywać kosztem rodziny, czy zaniedbywania obowiązków i tu NiepokornaHadra ma 1000% racji
Niestety znam i takie przypadki ze jeden ze współmałżonków tak się swoją nowootrzymana wolnością i swoboda zachwycił, ze spędzał przed kompem całe noce, poświęcając czas obcym ludziom, podczas gdy współmałżonek czuł się zaniedbywany .
To bardzo przykre.
Życzę i sobie i innym, by kierowali się rozsądkiem i zachowywali równowagę.