Znam sytuację z miejscowego zboru,(miasto w którym mieszkam jest opracowywane przez kilka zborów, osoba o której piszę jest z innego zboru) brat żył sobie z niedomagającą żoną, oboje św.j, byli ze sobą około 20-tu lat, ona poważnie chora, ą że poważnie chora to z płonącym korzeniem nie bardzo co zrobić, więc co mu ktoś doradził? albo wymyślił sobie sam.
Upatrzył sobie o 15 lat młodszą urokliwą blondyneczkę, a że Starszy to i władza i cóż, poszło.
Rozkochał w sobie on, taki nieszczęśliwy, dziewczę, ta z nim poszła do łóżka, skończyło się ciążą no i wykluczeniem, nie było o czym rozmawiać zważywszy na sytuację. Po kilku latach patrzę na kongresie, a oni razem, a jak że w zborze przyłączeni, nie moja rzecz osądzać, ale........... Liczą się relacje w związku, żaden przymus zewnętrzny nie zadziała jeżeli będzie normalnie, każdy na swoim miejscu, a skąd wiesz żono czy nie zbawisz męża? albo, skąd wiesz mężu że nie zbawisz żony?
Pozdrawiam