Przeczytałem na razie 70 stron.
Jestem zawiedziony niedbałą jakością 'wydawcy'.
Nikt nie zrobił żadnej korekty.
Często po kropce zdanie zaczyna się z małej litery. Przecinki są przed wyrazami zamiast po nich np. ",ale".
Niedbale podaje się tytuły cytowanych dzieł.
np. "Jak to przedstawia książka „Świadkowie Jehowy ….”, w roku 1919,"
Dopiero jak wszedłem do ang. wersji to dowiedziałem się o jaką książkę chodzi.
Myślałem że "Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego" (1993, pol. 1995), a to o zupełnie innej książce z 1959 r., której nie ma po polsku.
A co dopiero jak do końca dojadę.
Niedbale tekst wypośrodkowany.
Jak ktoś robił PDF to już mógł to zrobić ładnie a nie chałupniczo, byle jak.
Roszada, ja widzę, że Ty jesteś niezły pedant, jeśli zwracasz uwagę nawet na to, w którym miejscu są przecinki!
Forumowicze potrafią robić literówki czy błędy ortograficzne itp. w jednym poście, a my tu mówimy o książce, która ma prawie 600 stron!
Przecież na przetłumaczenie tak grubej księgi tłumacze-wolontariusze poświęcili mnóstwo wolnego czasu! Za darmo, bez wynagrodzenia! I za darmo udostępniają dla dobra wybudzających się Świadków.
Gdyby ta książka miała iść do druku, to zgodziłabym się Roszada z Twoimi słowami, bo potrzebna by była korekta. Ale kto robi korekty dla wydawnictw? Domyślam się, że osoby po polonistyce, które otrzymują za to wynagrodzenie (no chyba, że Ty Roszada sam robiłeś korekty w swoich książkach - to wtedy szacun).
Tak się składa, że znam osobiście tego tłumacza-pasjonata i nie dam złego słowa na niego powiedzieć! Wręcz przeciwnie - jestem mu bardzo wdzięczna za włożony przez niego trud, dzięki któremu mogę czytać Franza w języku polskim.