Ja muszę powiedzieć, że mimo wszystko moje pokolenie miało tzw. paczki zborowe i spotykali się na domówkach, chodzili do kina, nawet do pubów.
A pary nawiązywały się np. tak, że brał młody brat swoje młodsze rodzeństwo, młoda siostra swoje i szli na lodowisko, na sanki, na kręgle, i opiekując sie tym młodszym rodzeństwem przy okazji poznawali siebie.
Nikt ich nie pilnował.
Mieliśmy takie pary, które "chodziły ze sobą" i każdy wiedział, że nie tylko do służby i na zebranie, ale i do kina czasem wychodzili, i z tego co pamiętam, nikt jakoś strasznie nie nastawał na nich czy nie śledził.
Nawet za rękę czy pod rękę się trzymali i afer nie było o to.
Często nawet po wiele lat się spotykali zanim możliwy był ślub, bo na mieszkanie szans nie było, ani na wlasne, ani na wynajem bo praca słaba albo brak.
Moja była przyjaciółka z półtora roku przemieszkała na 8m2 z mężem i teściami i młodszą siostrą męża i jakims oszalałym psem wziętym ze schroniska.
I dla nich wszystkich jeszcze gotowała i robiła zakupy.
Potem się udało, bo inna siostra złapała jakiegoś Belga (śJ) za męża, wyjechała z nim do Belgii i swoje mieszkanie tamtym młodym po jakiejś niskiej stawce wynajęła.
Natomiast kto z młodych nie wytrzymał i nie zapanował nad sobą, to wychodziło później, bo kończyło się ciążą.
Pamiętam, jak zdumiewało mnie to, że te wpadkowe ciąże są takie nagminne.
Jak jakimś cudem znaleźli chatę i okoliczności że ktoś zostawił ich sam na sam to bach! od razu ciąża.