Chciałbym wyjaśnić, że moim celem nie było skierowanie torów dyskusji na zagadnienia związane z uryną czy ekskrementami. Jest to forum na temat Świadków Jehowy a nie g..na, choć pewnie dla wielu z nas te zwroty mają zaskakująco dużo wspólnego ze sobą, przynajmniej w sensie mentalnym.
Trudno nie zgodzić się z osobami dla których brak toalety to coś nie do pomyślenia, niemniej sytuacja opisana przeze mnie wcześniej miała być - w moim odczuciu - impulsem do refleksji na temat "duchowego usposobienia" pewnych nadzorców.
Aby powrócić do tematu wątku mogę dodać, że wcześniejsze wizyty nadzorców w naszym domu (budzie?, baraku?) przebiegały w zgoła odmiennej atmosferze, pamiętam nadzorcę, którego dom - krótko po wizycie w moim rejonie - ucierpiał w powodzi z 1997 roku, człowiek ten był wręcz zbudowany pod względem duchowym, że mimo trudnośći jakie napotykamy w życiu codziennym, panuje w naszym domu ciepła atmosfera, jesteśmy regularnie na zebraniach i bierzemy czynny udział w sprawach zborowych.
Jeśli ktoś przychodzi do mnie i motywem przewodnim jego rozważań są moje warunki bytowe - choć wcale mnie dobrze nie zna - to już po tym mogę się domyślić z jakiego pokroju człowiekiem mam do czynienia.
Ktoś z was wspomniał, że nadzorca jest po to aby budować braci w wierze, pewnie tak powinno być, niemniej chyba coraz częściej jest to człowiek centrali, który przyjeżdza dokonać przeglądu, sprawdzić czy cele są realizowane i ustalić sobie menu (?).
Moim zdaniem w religii Świadków Jehowy jest w ogóle mało religii, duchowości nie ma wcale, za to bardzo dużo jest z firmy sprzedażowej. Po wyprowadzce z domu i całkowitym odsunięciu się od wspólnoty, pracowałem jakiś czas w kilku takich firmach, jakież było moje zdziwienie, kiedy na kierowniczych stanowiskach spotkałem czynnych Świadków Jehowy serwujących porady sprzedażowe z książki "Prowadzenie rozmów na podstawie pism". No ale to już jest temat na inny wątek, zmierzałem do tego, że nadzorca obwodu kojarzy mi się właśnie z takim kierownikiem sprzedaży.