L. Radaszkiewicz: 2/10 Brat ten, do złudzenia przypominający Bunsena Honeydew z muppetów jest jednym z najgorszych NO, których miałem nieprzyjemność spotkać. Człowiek ten, zaprawiony w służbie na terenie byłego związku radzieckiego, przyjechał do Polski z swoją moskiewską żoną, by zrobić porządek, zaprowadzić radziecki MIR. Nie znosił sprzeciwu, był małym, wiecznie o coś zdenerwowanym dyktatorkiem, który szczególnie uwielbiał rozsadzać usługujących po kątach.
Kiedy pierwszy raz pojawił się w pewnym zborze, na swoim pierwszym przemówieniu postanowił poświęcić 10min na opowiedzenie o sobie i swojej żonie. Podkreślał ile to się nie napracował na poprzednim terenie, jak to myśli po rosyjsku oraz byśmy mu wybaczyli, że czasami wtrąca jakieś rosysjkie słówka. Cóż, spoko, może gościu specyficzny ale nie oceniajmy książki po okładce (pomyślał narrator). Jednak szybko okazało się, że to dopiero początek jazdy bez trzymanki.
Radaszkiewicz uwielbiał powoływać się na to, że jako NO jest częścią postanowienia Ciała Kierowniczego, które nie zmieniło się od I wieku n.e(?!). Kiedy był na obsłudze a głosiciele akurat mieli jakiś "sukces" w służbie razem z nim, odczytywał to jako potwierdzenie błogosławieństwa Bożego.
Kiedy przedstawiał "wskazówki" na zbiórkach, powiązywał przestrzeganie ich z posłuszeństwem wobec Boga. Wiele z nich nie miało potwierdzenia w literaturze. Kiedy ktoś próbował pytać o źródło - spotykał się z czerwoną twarzą i rozkazującym tonem ganiącym jakiekolwiek wątpliwości.
Przypuszczam, że uwielbiał prześladować pionierów - na spotkaniach z nimi stawiał im coraz to większe wymagania, zapominając o pokrzepieniu i trosce. Upodobał sobie temat zbiórek w weekend. Jeśli jakiś pionier regularnie opuszczał choćby część z nich - miał przechlapane. Taki pionier nie popiera grona starszych (ponieważ to oni są odpowiedzialni za zbiórki w weekend) a co za tym idzie, nie przejawia ducha posłuszeństwa i jego służba jest wybrakowana. Rozmawiałem z licznymi pionierkami i pionierami, którzy całe życie podporządkowali wypracowywaniu 70h miesiąc w miesiąc. Ich jedyną skazą było to, że pracowali w Soboty. Szczególnie siostry płakały po kontakcie z Radaszkiewiczem. Nie wiedziały bidulki co począć, co mają zrobić?! Szukać nowej pracy bo nie ma ich na dwóch zbiórkach w Soboty w miesiącu?! Oj poszły listy do betel, poszły. Radek trochę odpuścił, ale nadal grilował pionierów.
Usługujący też nie mieli z nim łatwego życia. Pamiętam jak podczas jednego z spotkań, jeden starszy w imieniu grona zapytał o pewną kwestię związaną z wózkami. L. huknął na niego: "A co? Nie potraficie czytać z zrozumieniem?!" i kazał starszemu dwa razy przeczytać akapit z służby królestwa. Pamietam, że wtedy miałem z tego niezły ubaw. Teraz mi jest głupio: wstydzę się, że popierałem w myślach upokarzanie "podwładnego" starszego.
Innym razem dwóch sług pomocniczych zostało oskarżonych o pewien grzech. Przyszli razem do NO i starszych. Byli niewinni i dowody były po ich stronie. Jednak rzeczywiście wysłuchali na swój temat wielu ciekawych rzeczy. Pod koniec rozmowy otworzyli pewien werset mówiący o tym, jak dużym grzechem jest oszczerstwo i zapytali, co zostanie poczynione w sprawie oszczerstw o nich. Radziuś wydarł się na nich, że takie gówniarze nie mają prawa otwierać przed nim Biblii i go pouczać.
No cudowny człowiek.
Pamiętam też, jak pewnego razu na spotkaniu ostrzegał nas przed odstępcami i tym, jakie plotki rozsiewają o ŚJ i pedofilach. Kiedyś powiedział, że: "bracia są "łatwowierni", ponieważ od niewolnika zawsze dostają super materiał, który jest poparty rzetelnym reserchem. No i jak tacy łatwowierni zobaczą na YT materiał o ŚJ i pedofilii to uwierzą! A przecież Komisja Królewska badała mnóstwo spraw i żaden ŚJ nie został skazany a biskup katolicki jak najbardziej!"
Trzeba przyznać, że ten NO wybitnie manipulował faktami. Jednak na jego dyżurze wiele rodzin odeszło od "prawdy", więc może na coś się przydał.
Z ciekawostek: Radziu jest wielbicielem piłki nożnej i kiedy był jakiś ważny mecz LM, to często skracał spotkania starszych xD