Julita, dziękuję Ci za to, że zdecydowałaś się do nas dołączyć i odważnie opowiedziałaś nam swoją historię.
To co opowiedziałaś działo się i nadal się dzieje w wielu rodzinach świadków Jehowy. Jest tak dlatego, że
organizacja, jako to organizacja, nie uczy miłości do Boga, Chrystusa i bliźniego ale wydaje wskazówki,
wytyczne, nakazy, zakazy w różnych dziedzinach życia i oczekuje ślepego podporządkowania.
Ci biedni śJ myślą, że jak słuchają tych organizacyjnych zasad to wszystko jest OK. Są lojalni wobec
niewolnika, co jest równoznaczne z lojalnością wobec Jehowy i On ich akceptuje. A że dopuszczają się
okrucieństw wobec swoich dzieci i bliźnich (wykluczonych), to tłumaczą sobie tym, że nikt nie jest
doskonały, albo organizacja tego od nich wymaga (ostracyzm). Boga i Chrystusa należy mieć w sercu.
Jeśli tak będzie to wówczas to będzie determinowało nasze postępowanie, "kto miłości nie ma, Boga
nie zna", powiedział umiłowany uczeń Jezusa.
Świadkowie Jehowy skupiają się na powierzchowności: nie noś brody, nie chodź w niebieskich jeansach,
miej duchowe zwyczaje: bądź widoczny w służbie, na zebraniach, buduj sale królestwa, bądź dobrze
z-ORGANIZOWANY. Gdzie w tym wszystkim prawdziwa miłość, to nie wiem. Jezus powiedział, że "nie
każdy, kto do mnie mówi Panie , Panie wejdzie do Królestwa, lecz ten kto czyni wolę Bożą".
Na jednym z ostatnich zgromadzeń usłyszałem, że czynienie woli Bożej to głoszenie
.
Ale Chrystus powiedział dalej "przyjdą do mnie i powiedzą: "Panie, Panie, czy nie
prorokowaliśmy(głosiliśmy, nauczaliśmy) mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia,
i nie czyniliśmy wielu
cudów mocą Twego imienia? A On im odpowie: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie
ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości" - bo nie okazywali uczynków związanych z MIŁOŚCIĄ,
a to właśnie jest wypełnianie woli Bożej.
Sorry, za te moralizatorstwa, ale czasem, aż nie mogę się powstrzymać, żeby napisać coś takiego w kontekście
takich historii jak Julity.