Dzisiaj - czytając artykuł na temat amerykańskiego guru pozytywnego myślenia, doszłam do poniższych wniosków. Pewnie wielu z Was to wie, ale ja odkryłam swoją własną "amerykę"
Link do artykułu:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20864755,nie-umieracie-tylko-sie-wam-wydaje-wzlot-i-upadek-amerykanskiego.htmlŻyjesz w ciągłym pośpiechu. Praca, dom, rodzina, dzieci, obowiązki, kredyty. Czujesz się jak chomik ciągle kręcący się w tej samej karuzeli. Nie widzisz wyjścia ze swojej trudnej sytuacji.
Tymczasem na horyzoncie pojawia się ktoś, kto mówi ci co trzeba zrobić, abyś osiągnął szczęście i zadowolenie z życia. Jest to osoba bardzo przekonująca i pełna charyzmy. Nim się spostrzeżesz, okazuje się, że nie możesz żyć bez jego wspaniałych rad. Nawet jeżeli w kółko powtarza to samo, czujesz, że uzyskałeś mądrość od kogoś bardzo oświeconego - kogoś wiedzącego dużo więcej od ciebie. A takich ludzi trzeba się trzymać, żeby wciąż nie powtarzać swoich głupich błędów. Skutecznie wmawiasz sobie, że jesteś dużo szczęśliwszy dzięki naukom "guru" i trwasz przy nim, bo nie znasz nikogo innego, kto ma tak dobrą receptę na życie.... nawet jeśli ów guru zaczyna popełniać poważne błędy....
W taką pułapkę wpadają miliony (setki milionów? miliardy?) ludzi na całym świecie. Nie jesteśmy pewni jak żyć, jak się odżywiać, jak ćwiczyć, więc szukamy swojego guru, który przedstawia się jako osoba wszechwiedząca, superspecjalista od spraw wszelkich.
Myślę, że warto słuchać innych (mądrych) ludzi i stosować ich rady. Ale ślepe zapatrzenie w ich autorytet powoduje, że stajemy się bezmyślnymi marionetkami w ich rękach. Zaczynasz stosować dietę polecaną przez guru, a po czasie okazuje się, że z jej powodu masz problemy zdrowotne. Żyjesz według wskazówek guru, ale nie czujesz się tak szczęśliwy i uwolniony od zmartwień jak ci to było obiecane.
Kiedy widzę z jaką łatwością osoby charyzmatyczne pociągają za sobą tłumy, stwierdzam, że bycie "guru" to naprawdę świetny biznes (bohater artykułu od osoby brał po 10 tysięcy dolarów za jeden dzień "duchowego oświecenia").
Może kiedyś się skuszę na bycie guru?
Dzięki artykułowi zrozumiałam dlaczego przyciągnęli mnie do siebie Świadkowie.
Ja młoda, niedoświadczona, rozczarowana złym światem, chciałam wiedzieć jak dobrze i szczęśliwie żyć. Tymczasem oni przyszli z gotową receptą na szczęśliwe życie i to w dodatku opartą - według ich deklaracji - na Biblii.
Ja młoda, niedoświadczona uznałam, że jestem zbyt małym pionkiem żeby sama poznać Biblię, muszę więc posłuchać mądrzejszych od siebie autorytetów.
I tak to się zaczęło...
Dopiero ocknęłam się w momencie, gdy okazało się, że ten guru z autorytetem, sam popełnia bardzo poważne błędy... przestał być "święty" w moich oczach i to mnie uratowało... Ufff...
No to bycie pod władzą guru Świadków mam już za sobą...
A przede mną jeszcze liczne rady i wybory dotyczące... diety, ćwiczeń, wychowania dzieci etc.