Właśnie miałem zapytać, czy centrala w Brooklynie w jakiś sposób stara się rozmawiać z władzami Rosji. Ale po tym co napisał M raczej wyzbyłem się złudzeń. Przykre jest to, że cierpią na tym szczerzy świadkowie.
WTS potrzebuje męczenników za wiarę bo wie, że to podniesie u innych świadomość nadciągającego końca.
To prawda też tak myślę że Wts potrzebuje męczenników i nadarzyła się sposobność. Historia lubi się powtarzać i obawiam się, że w tym wypadku też tak jest. Rutherford pokazywał Hitlerowi jak bardzo się myli, pisał listy, a później go atakował z bezpiecznej pozycji, choć niezaprzeczalny jest fakt, że cierpieli dobrzy ludzie. Tylko czy ta polityka była właściwa?
Niejaki Petr Velechousky zauważył że:
"Mało kto spośród ofiar wojny mógł przypuszczać, że wszystkie te wydarzenia nie musiały tak przebiegać, gdyby Rutheford w swym liście do Hitlera (z czerwca 1933) był bardziej powściągliwy. Sam zawsze wystarczająco daleko od ogniska walki, nadal wygłasza w świecie płomienne przemowy a następnie poleca drukować je w tysiącach nakładu.
Ponad hipokryzją swego przywódcy i ponad prześladowania, które miały miejsce prawie w całym świecie, wzniosła się i
zwyciężyła wiara tysięcy Świadków Jehowy, którzy stali się współczesnymi męczennikami."
Zachodzi pytanie czy obecne Ciało Kierownicze będzie prowadzić podobną politykę jak Rutherford byleby pokazać swoim członkom, że prawdziwa religia miała być prześladowana i że właśnie na nich ta zapowiedź się spełnia?
Czy nie chodzi o to aby w ten właśnie sposób umocnić swoją pozycję? Czy może chodzi im o to żeby ludzie nie cierpieli i jest to swojego rodzaju "rozpaczliwy krzyk o sprawiedliwości"? A może jedno i drugie?
Patrząc jednak na to w jaki sposób każą postępować ze swoimi najbliższymi, którzy odeszli od Organizacji, obawiam się że człowiek jest tu tylko dodatkiem w osiągnięciu jakiegoś im tylko znanego celu.
….. a Świadkowie Jehowy znowu staną się męczennikami za wiarę. Będzie można napisać „fajny" artykuł, może zrobić kilka filmików propagandowych na jw.org o cierpiących braciach. Człowiek się tam nigdy nie liczył. Rydwan pędzi dalej, a męczennicy muszą być. To paliwo dla każdej religii w której jednostka jest tylko trybikiem, którego się wymienia jak się zużyje albo nagle zepsuje.
Tylko żal tych SJ którzy myślą, że to co robią, robią dla Boga.